O nieumyślne spowodowanie tragedii oskarżeni zostali: b. komendant stoczniowej straży pożarnej Jan S., ówczesny kierownik hali Ryszard G. oraz organizatorzy imprezy z Agencji FM, związanej z katolickim Radiem Plus Gdańsk Tomasz T. i Jarosław K. Prokurator Krzysztof Prochowski zażądał dla nich kar dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć. - Od wypadku minęło już kilkanaście lat, oskarżeni pracują, cieszą się dobrą opinią, nie popełnili od tamtego czasu żadnego innego przestępstwa - argumentował. Prokurator domaga się dla oskarżonych także grzywien w wysokości 18 tys. zł dla Tomasza T. i Jarosława K. oraz po 9 tys. zł dla Jana S. i Ryszarda G. Zdaniem prokuratora obiekt, w którym doszło do pożaru (była stoczniowa kuźnia), nie nadawał się do imprez masowych m.in. z powodów konstrukcyjnych oraz jego wyposażenia w łatwopalne kotary. Jak powiedział prokurator, część wejść do hali była zamknięta, ponieważ organizatorzy koncertu, aby zaoszczędzić na kosztach imprezy, nie zatrudnili odpowiedniej liczby ochroniarzy. - Zabrakło zwykłej wyobraźni, za co zapłacili życiem i zdrowiem przypadkowi ludzie - podkreślił. Obrońca Jana S. Piotr Mańka-Winiecki wniósł o jego uniewinnienie. - Żaden budynek na świecie nie może być dobrze zabezpieczony przed umyślnie wznieconym pożarem. Nie sposób zgodzić się z twierdzeniem prokuratury, że oskarżony, którego bronię, doprowadził swoim działaniem do pożaru. W tej hali odbywały się imprezy od lat 50., w tym np. festiwal piosenki, i nikt jej nie zamykał - argumentował. Kolejna rozprawa odbędzie się 26 maja. Mowy końcowe wygłoszą kolejni obrońcy i oskarżeni. Proces ws. pożaru hali Stoczni Gdańskiej rozpoczął się po raz pierwszy w styczniu 1997 r. Po dwóch latach został jednak zawieszony. Prowadzenie procesu uniemożliwiła trwająca ponad trzy miesiące choroba oskarżonego Ryszarda G. Po raz drugi akt oskarżenia został odczytany w styczniu 2000 r. Proces został jednak przerwany z powodu zawieszenia w listopadzie 2001 roku w obowiązkach służbowych przewodniczącego składu sędziowskiego Wojciecha O. Sędzia, prowadząc samochód po pijanemu, spowodował kolizję. Do pożaru doszło 24 listopada 1994 r. w stoczniowej hali, gdzie odbywała się bezpośrednia transmisja satelitarna z Berlina z wręczenia nagród MTV. Ogień wybuchł niemal jednocześnie na widowni, gdzie zapaliły się ławki, oraz na drewnianym dachu. Ludzie w popłochu rzucili się do wyjścia. Z pięciu drzwi hali tylko trzy były otwarte. Pozostałe były zamknięte na kłódkę. W hali znajdowało się ok. 700-800 osób. Prokuratura ustaliła, że pożar był wywołany podpaleniem. Do dziś nie udało się jednak wykryć sprawcy.