Obaj oskarżeni nie przyznają się do zarzutów; chcą uniewinnienia. Wyrok w tej sprawie Sąd Rejonowy w Białymstoku ma ogłosić 18 lutego. Proces dotyczy zarzutów poplecznictwa, polegającego na pomocy Katarzynie W. w ukrywaniu się przed prokuraturą i policją oraz utrudnianiu prowadzonego w jej sprawie śledztwa, w celu uniknięcia przez nią odpowiedzialności karnej. W listopadzie 2012 roku kobieta została zatrzymana w wynajmowanym domu w miejscowości Turośń Dolna, ok. 20 km od Białegostoku, gdzie się ukrywała. Była wówczas poszukiwana listem gończym, bo od kilku tygodni nie wypełniała warunków nałożonego na nią dozoru policyjnego i nie meldowała się w komisariacie. Nie zgłaszała się na wezwania prokuratury. Po zatrzymaniu trafiła do aresztu. Zarzuty wobec oskarżonych dotyczą m.in. wyszukania i wynajęcia tego domu oraz dostarczania jej pieniędzy i żywności. W ocenie prokuratury, obaj wiedzieli kim jest kobieta i świadomie pomagali jej ukrywać się. Starszy mężczyzna miał zlecić wynajęcie domu, opłacić wynajem i utrzymanie; młodszy zajął się wynajmem i podawał się za męża Katarzyny W. Obrońca młodszego z mężczyzn przekonywała, że nie wiedział on i "nie mógł przypuszczać", kim jest Majka (tak przedstawiała się Katarzyna W.). Mówiła, że nawet gdyby przyjąć, iż wiedział o tym, to nie mógł wiedzieć, że poszukuje jej policja i zapadła decyzja o jej ponownym aresztowaniu, więc nie ma tu mowy o świadomej pomocy w ukrywaniu się. - Katarzyna W. była w stanie przez kilka miesięcy oszukiwać całą Polskę, więc nie miała większych problemów, żeby oszukać młodą, być może naiwną osobę, znajdującą się w trudnej sytuacji życiowej - mówiła adwokat dodając, iż jej klient był wówczas bez miejsca zamieszkania, bez pracy i pieniędzy. On sam dodał, że "nie miał bladego pojęcia", kim jest kobieta, a ważne było dla niego, że miał dach nad głową. Drugi z oskarżonych powiedział, że nie namawiał młodszego mężczyzny do wynajęcia domu w Turośni. - Czuję się niewinny, a resztę zostawiam decyzji sądu - dodał. Przed mowami końcowymi sąd przesłuchał czworo świadków. Wśród nich - w drodze telekonferencji z aresztem śledczym - Katarzynę W. "Nie chcę odpowiadać na to pytanie, jeśli nie muszę" - powiedziała, zapytana czy ukrywała się przed wymiarem sprawiedliwości, czy przed mediami. Często zasłaniała się niepamięcią, pytana o okoliczności wyjazdu na Podlasie. Mówiła, że wiele działo się wówczas w jej życiu, nie pamiętała czy sama proponowała takie rozwiązanie. Mówiła też m.in., że z mężczyzną, z którym mieszkała w Turośni i z którymi podawali się za młode małżeństwo, nie rozmawiała na tematy osobiste oraz że "nie była to bliska zażyłość". Z końcem 2012 roku Katarzyna W. została oskarżona o zabójstwo córki, zawiadomienie organów ścigania o niepopełnionym przestępstwie oraz tworzenie fałszywych dowodów, by skierować postępowanie przeciwko innej osobie. We wrześniu ubiegłego roku Sąd Okręgowy w Katowicach skazał ją na 25 lat więzienia. Apelację złożyły obie strony: prokuratura chce dożywocia, obrona - uchylenia wyroku. Uwzględnienie którejkolwiek z tych apelacji oznaczać będzie konieczność powtórzenia procesu w pierwszej instancji.