Anna Domińska (z domu Wałęsa) żądała od wydawcy opublikowania przeprosin za zawarte w książce "inwektywy i kłamstwa" na temat swojego ojca. Chciała także zakazu druku, rozpowszechniania i sprzedaży komu innemu praw do książki Zyzaka. Domagała się również, aby wydawca za jej krzywdę i cierpienia moralne zapłacił 20 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz Fundacji "Sprawni Inaczej" w Gdańsku. Wbrew zapowiedziom pełnomocnika Anna Domińska nie stawiła się dziś w sądzie, ponieważ wycofano dowód z jej zeznań. Sąd przesłuchał historyków, wnioskowanych przez pozwaną spółkę. Byli to recenzent pracy naukowej prof. Andrzej Nowak, autor recenzji wewnętrznej książki Henryk Głębocki oraz prof. Tomasz Gąsowski. Sąd ustalał, czy zawarte w książce fakty, dokumenty i okoliczności odpowiadają prawdzie oraz czy sposób zbierania informacji i przyjęta przez autora metoda badawcza były rzetelne. Według Anny Domińskiej książka "Lech Wałęsa. Idea i Historia", oparta na obronionej w czerwcu 2008 r. na Uniwersytecie Jagiellońskim pracy magisterskiej Zyzaka, narusza jej uczucia, wyrażające się szacunkiem i miłością do ojca oraz jej poczucie godności osobistej. Jej zdaniem, opublikowana przez Arcana biografia polityczna przywódcy "Solidarności" rozpowszechnia inwektywy i oszczerstwa dotyczące Wałęsy, wnosząc w ten sposób do sfery publicznej kłamliwe informacje na jego temat. W uzasadnieniu pozwu Anny Domińskiej jej pełnomocnik Ryszard Rydiger napisał m.in.: "powódka z całą mocą twierdzi, że jej ojciec nie jest ani nigdy nie był "obszczymurkiem"!!! Zapewnia ona, że jej ojciec nie jest ani nigdy nie był "miałki intelektualnie", a wręcz przeciwnie, co pokazuje historia!! Z całą mocą wskazuje na prawomocne orzeczenie Sądu Lustracyjnego, podnosząc, że jej ojciec nigdy nie był PRL-owskim agentem SB, TW Bolek czy też jakimkolwiek innym agentem!!!". Na rozprawie sąd usiłował ustalić, czy książka ma charakter naukowy i czy autor dochował wymogów, jakie taka książka powinna spełniać. Według promotora pracy magisterskiej, na podstawie której książka została wydana, prof. Andrzeja Nowaka, publikacja Zyzaka spełnia warunki pracy naukowej, która - według niego - powinna zawierać fakty lub hipotezy oparte na faktach, przy czym hipotezy te powinny być jasno zaznaczone jako "hipotezy". Jako fakt zgodny z istniejącymi dowodami Nowak uznał zawarte w kalendarium książki daty "wpisania Lecha Wałęsy do ewidencji SB" i "wyrejestrowania Wałęsy z czynnej sieci agentów SB". Pytany, dlaczego autor nie weryfikuje tych informacji i nie przytacza wyroku sądu lustracyjnego w sprawie Wałęsy, nawet w bibliografii, odparł, iż "nauka nie może ograniczać się wyrokami sądu, które miałyby zamykać możliwość prowadzenia badań". Wskazał także opracowania innych historyków na ten temat, na których - jego zdaniem - oparł się autor. Jako uprawnione uznał także sformułowanie o "miałkości intelektualnej" Lecha Wałęsy, ponieważ znajduje ono "kilkudziesięciokrotne potwierdzenie" w relacjach m.in. Andrzeja Celińskiego, Jacka Merkla, Jacka Kaczmarskiego, Jarosława Kaczyńskiego i innych. Podobnie - jego zdaniem - uprawnione jest pisanie o Wałęsie, na podstawie relacji świadka przekazanej przez Krzysztofa Wyrzykowskiego, że: "Podobno uzyskał w ten sposób przezwisko obszczymurek". "To zdanie jest hipotezą jasno zaznaczoną" - powiedział prof. Nowak. Po kolejnych pytaniach sprecyzował: "To zdanie jest faktem naukowym, bowiem jest stwierdzeniem pamięci współuczestników młodości Lecha Wałęsy". Jak wyjaśnił, autor posługiwał się techniką "oral history", tj. zbieraniem relacji świadków. Z kolei prof. Tomasz Gąsowski stwierdził, że w jego przekonaniu w książce powinna znaleźć się informacja o wyroku sądu lustracyjnego, "jest ona bowiem dopełnieniem tego fragmentu, w którym autor relacjonuje kontakty Lecha Wałęsy z SB", ale być może - stwierdził - autor miał zamiar to zrobić w kolejnej publikacji. Jego zdaniem, nawet jeżeli historyk dochodzi do innych wniosków niż np. sąd, "jest zobowiązany pokazać tę różnicę i uzasadnić, dlaczego jego pogląd jest inny niż wyrok sądowy". Według historyka Henryka Głębockiego, autora wewnętrznej recenzji książki, autor nie musiał odnosić się do wyroku sądu lustracyjnego, ponieważ oparł się na książce historyków Cenckiewicza i Gontarskiego i z ich ustaleniami nie polemizował. Na pytania pełnomocnika przyznał, że przy technice "oral history" konieczne jest krytyczne podejście do relacji, a zwłaszcza skonfrontowanie jej z innymi relacjami. Historyk musi także dokonać oceny wiarygodności świadka. W odpowiedzi na pytanie, przyznał także, iż wiedza o konflikcie Wałęsa-Wyszkowski "jest powszechna". Sąd przesłuchał także prezes pozwanej spółki Arcana Zuzannę Dawidowicz. Oddalił wniosek o zakaz rozpowszechniania książki, uznając, że na obecnym etapie byłby on przedwczesny i oznaczał cenzurę. Zamknął proces i odroczył ogłoszenie wyroku do piątku 19 marca. - Gdyby sąd nie uwzględnił co do zasady roszczeń powódki, czekałaby nas dżungla w zakresie życia społecznego; każdy każdego będzie mógł inwektywami obrażać, nie ponosząc konsekwencji - powiedział po zakończeniu procesu pełnomocnik Anny Domińskiej Ryszard Rydiger. - Wyrwane z kontekstu fragmenty książki nie są wystarczającym argumentem do twierdzenia, że nastąpiło naruszenie dobra osobistego córki pana Lecha Wałęsy - powiedział dziennikarzom mec. Ryszard Raźny reprezentujący pozwaną spółkę. - Ten proces jest procesem niepotrzebnym. Nie ma córki pana Wałęsy. Jakie jej dobro zostało naruszone? Przecież zrezygnowano z jej dowodu. Dowodem jej przeżyć ma być tylko ta książka? - pytał mec. Raźny. W styczniu sąd oddalił pozew w sprawie naruszenia poprzez książkę Pawła Zyzaka dóbr osobistych mec. Ryszarda Rydigera. Sąd uznał, że dobra osobiste adwokata nie zostały naruszone.