Projekt ustawy wprowadzającej całkowity zakaz palenia w miejscach publicznych, m.in. w restauracjach i dyskotekach, został skierowany ponownie do komisji zdrowia. Podczas sejmowej debaty zgłoszono do niego poprawki. Klub Lewicy, który jest przeciwny uchwaleniu tej ustawy, zapowiedział zgłoszenie poprawki znoszącej zakaz palenia w miejscach publicznych. Zgodnie z tą propozycją palić można byłoby tak jak dotychczas - w wydzielonych pomieszczeniach. Projekt, autorstwa sejmowej komisji zdrowia, popierany przez rząd, budzi spore emocje, bo wprowadza całkowity zakaz palenia w wielu miejscach publicznych, m.in. barach, restauracjach, dyskotekach, środkach transportu publicznego (autobusach, busach, taksówkach, służbowych samochodach), szpitalach i ośrodkach zdrowia, zakładach pracy, na przystankach komunikacji publicznej, publicznych miejscach przeznaczonych do wypoczynku i zabawy dzieci (np. na plażach). - Głównym celem ustawy jest ochrona przed biernym paleniem, bo bierne palenie, choć powoli - to zabija - mówił sprawozdawca komisji zdrowia Czesław Hoc (PiS). Jak zaznaczył, badania pokazują, że w Polsce rocznie umiera 2000 osób narażonych na bierne wdychanie dymu tytoniowego. Według Hoca, ustawa przyczyni się także do zmniejszenia liczby palaczy, których - jak mówił - w naszym kraju jest około 9 mln. Beata Małecka-Libera (PO) podkreśliła, że palenie tytoniu oraz bierne palenie mają wpływ na rozwój wielu chorób i generują koszty świadczeń medycznych. Przypomniała, że rada UE przyjęła zalecenie zapewnienia obywatelom państw członkowskich skutecznej ochrony przed dymem tytoniowym. - Wybieramy zdrowie kosztem ograniczenia wolności - mówiła Małecka-Libera. Dodała, że zakaz palenia w wielu miejscach publicznych znajduje poparcie społeczne. Tomasz Latos (PiS) przypomniał, że projekt ustawy został przygotowany przez komisję zdrowia i uzyskał poparcie rządu. Jak mówił, argumenty zdrowotne za jego przyjęciem "są miażdżące". Zaznaczył, że z powodu palenia tytoniu w Polsce co roku umiera kilkadziesiąt tysięcy osób. Latos dodał, że dotychczasowe ograniczenia palenia w miejscach publicznych nie zabezpieczały niepalących przed wdychaniem dymu. Poseł podkreślił, że dane z państw, które wprowadziły całkowity zakaz palenia w lokalach gastronomicznych, wskazują, że nie spadły ich przychody. Aleksander Sopliński (PSL) zauważył, że zakaz palenia wprowadziło wiele państw, m.in.: Włochy, Irlandia, Finlandia i USA. - Czy to oznacza, że ograniczyły one wolność obywateli? - pytał poseł. Jego zdaniem, tworzenie w lokalach palarni to fikcyjna ochrona przed biernym paleniem. - Większość obywateli czeka na tę ustawę - mówił Sopliński. Projekt skrytykowała Elżbieta Streker-Dembińska (Lewica). Jej zdaniem, zbytnio ingeruje on w wolność obywatelską, dlatego jej klub go nie poprze. Jak mówiła, nie można nakazywać niepalenia, decyzja w tej sprawie powinna być indywidualna, mimo że szkodliwość palenia dla zdrowia jest sprawą oczywistą. Poseł Lewicy Marek Wikiński podczas środowej konferencji prasowej w Sejmie przedstawił absurdy, jakie - jego zdaniem - spowoduje wejście w życie ustawy w obecnym kształcie. - W nocnych klubach, klubach go-go będzie zakaz palenia. W zakonach będzie można palić. Hulaj dusza, piekła nie ma. W dyskotekach będzie zakaz palenia, w akademikach będzie wolno palić. W samochodach z kratką będzie zakaz palenia, na traktorach będzie wolno palić (...). W domach weselnych będzie zakaz palenia, w zakładach psychiatrycznych będzie wolno palić - wymieniał. Wikiński podkreślił, że Lewica złożyła 11 poprawek do projektu. - Nie zgadzamy się na to, żeby 10 milionów Polaków tkwiących w tym złym nałogu było wystawianych poza margines społeczeństwa, skazywanych na areszt domowy - zadeklarował. Poseł Lewicy dodał, że podczas prac nad projektem powstała "egzotyczna" koalicja PO-PSL-PiS. Posłowie PO odrzucają ten zarzut, bo - jak tłumaczył podczas konferencji prasowej wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski (PO) - poprawki zgłoszone przez Platformę zmierzają "w kierunku złagodzenia zbyt daleko idących restrykcji". Dodał, że PO nie dopuści do niszczenia lokali gastronomicznych. - Poprawki PO prowadzą do tego, żeby w miejscach użyteczności publicznej mogłyby być wydzielone palarnie. Nie chcemy sekować osób palących papierosy - zapewnił Maciej Orzechowski (PO). Zgodnie z projektem za palenie w niedozwolonym miejscu groziłby mandat w wysokości 500 zł. Za nieoznaczenie lokalu czy pojazdu informacją o zakazie palenia - kara grzywny 5000 zł. Projekt wprowadza zakaz sprzedaży wyrobów tytoniowych przez internet, umożliwia zaś produkcję i wprowadzanie do obrotu tzw. e-papierosów. Palić można byłoby w specjalnych pokojach, m.in. w hotelach, akademikach w uczelniach wyższych, a także np. w domach spokojnej starości i domach zakonnych. Projekt wprowadza także zmiany w zakresie reklamy wyrobów tytoniowych. Zabrania m.in. "rozpowszechniania komunikatów, wizerunków marek wyrobów tytoniowych lub symboli z nimi związanych" i promocji, tzn. publicznego rozdawania, organizowania degustacji. Inicjatorzy zmian przypominają, że z powodu palenia papierosów co roku umiera w Polsce 70 tys. ludzi. W uzasadnieniu projektu czytamy, że ok. 9 mln Polaków pali regularnie 15-20 sztuk papierosów dziennie. Codziennie zaczyna palić około 500 nieletnich chłopców i dziewcząt, a w ciągu roku próbuje palenia ok. 180 tys. dzieci. Istotnym problemem - jak wskazano - jest tzw. bierne palenie, które doczekało się naukowego terminu - second hand smoker, czyli palacz z drugiej ręki. W uzasadnieniu projektu podkreślono, że wypalany papieros wydziela dwa razy więcej dymu z tzw. strumienia bocznego niż głównego. Jak podano, ten boczny strumień zawiera 35 razy więcej dwutlenku węgla i cztery razy więcej nikotyny niż dym wdychany przez aktywnych palaczy. Autorzy regulacji oceniają, że doświadczenia innych krajów, w których wprowadzono całkowity zakaz palenia - jak Włochy, Irlandia czy USA - dowiodły, iż warto wprowadzać zdecydowane przepisy w tym zakresie. Popierasz zakaz palenia w miejscach publicznych? Dołącz do dyskusji