Sztokholm Przed budynkami dwóch komisji w Sztokholmie, zorganizowanych w ambasadzie oraz konsulacie, w niedzielę po południu ustawiały się długie kolejki. Czas oczekiwania na oddanie głosu w wyborach do Sejmu i Senatu wynosił ok. 1,5 godziny. W stolicy Szwecji ok. 5 tys. Polaków zgłosiło chęć udziału w wyborach, ale wielu głosujących przychodziło także z zaświadczeniami wydanymi w Polsce. Wśród nich turyści z polskiego promu Polferries, którzy zamiast zwiedzać Sztokholm woleli spełnić swój obywatelski obowiązek. W organizacji kolejek, zakręcających się wokół budynków, pomagali harcerze z polonijnego hufca. W Szwecji Polacy mogą głosować także w Goeteborgu, gdzie do wyborów zapisało się ok. 800 osób. W tym roku nie zorganizowano komisji w Malmoe. Mieszkańcy południowej Szwecji mogą za to zagłosować w pobliskiej Kopenhadze, gdzie mieści się polska ambasada. Tam także ustawiła się w niedzielę długa kolejka oczekujących. Belgia W liczącej nieco ponad 11 mln mieszkańców Belgii tysiące Polaków w niedzielę poszło do urn w Brukseli i innych belgijskich miastach, by oddać głos w wyborach parlamentarnych do Sejmu i Senatu. Po południu przed lokalami wyborczymi tworzyły się kolejki. W niedzielę w Brukseli jest słonecznie, więc pogoda sprzyja, by odwiedzić jeden z kilku rozsianych po mieście lokali wyborczych. Podobnie jest w innych dużych miastach, Antwerpii i Gandawie. Przed czterema laty w stolicy Belgii było sześć punktów do głosowania: pięć w Brukseli i jeden w Antwerpii. W tym roku w Brukseli są cztery lokale wyborcze, a poza tym w Antwerpii, Gandawie oraz Leuven. Zostały otwarte o godzinie 7, a ostatnie głosy będzie można oddać przed godziną 21. Mimo to przed lokalami wyborczymi wczesnym popołudniem wyborcy musieli czekać w kolejkach. Przewodniczący komisji wyborczej w lokalu w brukselskiej dzielnicy Saint Gilles powiedział, że Polacy przychodzą oddać głos już od wczesnych godzin porannych. "Rano nie było kolejek, ale co chwilę ktoś wchodził do środka. Kolejki pojawiły się koło południa, ale pracujemy sprawnie, żeby wyborcy nie musieli długo oczekiwać na swoją kolej" - wskazał. W lokalu - jak powiedział - zarejestrowanych jest 1,5 tys. wyborców. "Odnoszę wrażenie, że ludzie są dziś naprawdę zmobilizowani. Dla każdego głosowanie jest obywatelskim obowiązkiem, a na emigracji do tego dochodzi często jeszcze tęsknota za ojczyzną, więc ludzie jeszcze bardziej czują się zobowiązani, aby tu dziś być" - powiedział. Głos w Brukseli oddała m.in. pani Teresa, która przyszła zagłosować z mężem Wiesławem. Małżeństwo jest z Podlasia. "Mieszkamy tu kilkanaście lat, ale sercem jesteśmy w Polsce i chcemy do Polski wrócić. To dla nas niezwykle ważne, aby być tutaj dziś i oddać głos" - powiedziała w lokalu w Saint Gilles. Głosy oddali też pani Teresa i pan Andrzej, którzy - jak mówią - są w Belgii "starą emigracją". "Przyjechaliśmy tu jeszcze w latach 80., z powodu wydarzeń politycznych w Polsce. Cały czas śledzimy jednak życie polityczne w Polsce i głosujemy. To dla nas niezwykle ważne" - powiedział pan Andrzej. Do udziału w wyborach zachęca ambasador Polski w Królestwie Belgii Artur Orzechowski. "W tym roku spodziewaliśmy się większej liczby osób, które będą chciały głosować, i z tego powodu została podjęta decyzja o otwarciu nowych punktów do głosowania w Belgii. To też sprawia, że Polakom w Belgii i Polonii powinno być łatwiej dotrzeć do jednego z lokali wyborczych. Spodziewamy się rekordu, jeśli chodzi o frekwencję wyborczą. Zarejestrowało się ponad 12 tys. osób, a to pokazuje, że te wybory są ważne dla Polaków w Belgii i Polonii" - powiedział w niedzielę. Orzechowski dodał, że dowodem na zainteresowanie są też liczne telefony, jakie ambasada odebrała w ostatnich dniach z pytaniem, jak zarejestrować się przez internet i gdzie głosować. "Szacujemy, że 95 proc. telefonów do ambasady w ciągu ostatnich 2 tygodni było z pytaniami w sprawie wyborów" - wskazał. "Ci, którzy jeszcze nie zagłosowali, mają szansę to zrobić do godz. 21. Zachęcamy do tego" - podsumował Orzechowski. Jak poinformował konsul generalny RP w Belgii Jacek Grabowski, liczba zarejestrowanych wyborców - 12 tys. - to dwa razy więcej niż w tegorocznych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Z danych Państwowej Komisji Wyborczej wynika, że w 2015 r. w Belgii uprawnionych do głosowania było 8 tys. 37 osób. To o 34 proc. mniej niż zarejestrowało się w tym roku. Portugalia W niedzielnych wyborach do Sejmu i Senatu głosuje na terenie Portugalii, w dwóch obwodowych komisjach wyborczych, rekordowa liczba Polaków. Wielu z nich to turyści. Przedstawiciele obwodowej komisji wyborczej w Lizbonie szacują, że do godz. 14 czasu warszawskiego w budynku polskiej ambasady zagłosowało blisko czterokrotnie więcej osób niż w wyborach parlamentarnych w 2015 r. "Jeszcze przed otwarciem lokalu wyborczego przed bramą naszej placówki kłębił się tłum osób, które przyszły oddać głos. Pomimo tego, że mamy tu dziś niespotykaną wcześniej liczbę wyborców, niedzielne głosowanie przebiega sprawnie" - powiedziała Iwona Sadłowska z obwodowej komisji wyborczej w Lizbonie. Sadłowska dodała, że do końca głosowania spodziewa się wysokiej liczby polskich wyborców. "Po obiedzie głosujących powinno być jeszcze więcej" - zaznaczyła, wskazując, że w związku z tym, że wielu turystów przybędzie z zaświadczeniami o dopuszczeniu do głosowania, liczba wyborców w Lizbonie może znacznie przekroczyć 1 700 osób. Liczni w kolejce przed obwodową komisją wyborczą turyści podkreślają, że zaskoczyła ich konieczność długiego oczekiwania. Trzydziestoletni Tomasz z Warszawy powiedział, że na oddanie głosu w niedzielnych wyborach czekał blisko godzinę. "Nigdy w życiu podczas udziału w wyborach nie czekałem tak długo. Nie wiem, jak dziś wygląda sytuacja w moim macierzystym okręgu wyborczym, ale przypuszczam, że może być podobnie jak tutaj" - powiedział polski turysta. Inna urlopowiczka, Magdalena Michalska z Bydgoszczy, przyznała, że po raz pierwszy widziała tak długie kolejki do lokalu wyborczego. Podkreśla, że mimo wczasów "nie mogła zrezygnować z obywatelskiego obowiązku". "To dobrze, że tak wielu naszych rodaków chce dziś głosować. To dowodzi, że coraz więcej Polaków interesuje się polityką i chce wpływać na sytuację w kraju swoimi decyzjami przy urnach" - powiedziała Michalska. W niedzielę po raz pierwszy głosują także polscy rezydenci w Porto, a także liczne grono turystów. Z szacunków przedstawicieli obwodowej komisji wyborczej w tym mieście wynika, że zarejestrowało się tam ponad 800 osób. Węgry Polacy na Węgrzech aktywnie uczestniczą w niedzielę w wyborach parlamentarnych. Przed Ambasadą RP w Budapeszcie stoi około stuosobowa kolejka. W niedzielę Polacy w kraju i na świecie głosują w wyborach parlamentarnych, w których wybierają 460 posłów i 100 senatorów. Do zakończenia głosowania w Polsce o godz. 21 trwa cisza wyborcza. "Jak na węgierskie warunki jest nadspodziewanie duża frekwencja. Głosujących nie zraża kilkudziesięciominutowe oczekiwanie na oddanie głosu" - powiedział polski konsul Marcin Sokołowski. Tuż przed godz. 12 na oddanie głosu trzeba było czekać około 30 minut. Na Węgrzech zarejestrowała się w tym roku do udziału w wyborach parlamentarnych rekordowa liczba ponad 1300 Polaków. Wraz z osobami zgłaszającymi się z zaświadczeniami, wydanymi przez gminy, można się spodziewać, że prawdopodobnie ponad 1500 obywateli polskich weźmie udział w wyborach. Nigdy wcześniej liczba wyborców nie przekraczała 800. Np. w majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego wzięło udział 690 osób, przy czym 500 było zarejestrowanych, a 190 głosowało na podstawie zaświadczeń wydanych przez gminy. Litwa W ciągu pierwszych sześciu godzin głosowania w polskich wyborach parlamentarnych, które odbywają się w niedzielę w ambasadzie RP w Wilnie, udział wzięło już ponad 600 osób. "To rekordowa liczba w porównaniu z poprzednimi polskimi wyborami zorganizowanymi tu, na Litwie" - powiedział przewodniczący komisji Marian Sokalski. Z możliwości głosowania korzystają też polscy turyści i pielgrzymi, którzy pobrali zaświadczenia o prawie do głosowania za granicą. Około południa przed lokalem wyborczym w Wilnie utworzyła się kolejka. "Stoimy, bo udział w wyborach to nasz obywatelski obowiązek", "Zawsze głosuję. Jak jestem na wycieczce, również korzystam z możliwości oddania głosu" - mówili turyści. Na Litwie mieszka około 1500 obywateli Polski. Według Sokalskiego "większość wyborców wyjechała na weekend do Polski i głosuje w kraju". Na Litwie mieszka też około 150 tys. Polaków, obywateli Litwy. Oni nie mają prawa głosu, gdyż Litwa nie uznaje podwójnego obywatelstwa. Lokal wyborczy w Wilnie został otwarty o godz. 7 czasu lokalnego (godz. 6 w Polsce), a zostanie zamknięty o godz. 21 (godz. 20 w Polsce). Wielka Brytania Rekordowe zainteresowanie przebywających w Wielkiej Brytanii Polaków niedzielnymi wyborami do Sejmu i Senatu widać po długich kolejkach przed lokalami wyborczymi. Jak informuje ambasada RP, wybory przebiegają na razie bez zakłóceń. Przed lokalem do głosowania utworzonym przy parafii pod wezwaniem NMP Matki Kościoła na Ealingu - w najbardziej "polskiej" dzielnicy Londynu - są nawet dwie kolejki, jedna dla osób z nazwiskami zaczynającymi się na litery od A do O, druga - od O do Ż. W każdej rano stało po kilkadziesiąt osób i ciągle przychodziły kolejne. Aby oddać głos, trzeba było odstać 30-45 minut. "Pierwszy raz widzę coś takiego, normalnie jestem w szoku. Zwykle podczas głosowania kolejka nie wychodzi z budynku, a dziś ludzie stoją na ulicy" - mówi pan Eugeniusz, który w Londynie mieszka od 1987 r. Zainteresowanie wyborami jest tak duże, że co chwilę na zewnątrz wychodzi któryś z członków komisji, by dopilnowywać, żeby kolejka nie utrudniała ruchu na ulicy. "Nasz obwód jest największy nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale największy ze wszystkich obwodów zagranicznych" - mówi Jarosław Malesa, przewodniczący komisji w obwodzie 268. Jak informuje, w jego komisji jest 13 stanowisk wydających karty do głosowania. "Myślę, że po zakończeniu kolejnych mszy kolejka jeszcze będzie się wydłużać" - mówi. W tym obwodzie zarejestrowało się prawie 5 tys. 900 osób, natomiast w całej Wielkiej Brytanii 97 tys. 859 osób, co jest rekordowym wynikiem w historii polskich wyborów parlamentarnych, a także wzrostem o ponad 50 proc. w stosunku do liczby zarejestrowanych w wyborach przed czterema laty. "Staramy się za każdym razem głosować" - mówią Anna i Ryszard, małżeństwo w średnim wieku, którzy w Londynie mieszkają od 13 lat. Niezależnie od emigracyjnego stażu podobne deklaracje składa większość zapytanych. Takich kolejek nie było natomiast przed południem w Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym w dzielnicy Hammersmith. Wyborcy byli obsługiwani albo na bieżąco, albo musieli poczekać parę minut w kilkunastoosobowej kolejce. "U nas spodziewamy się, że najwięcej osób będzie w porze lunchu, ale mamy wystarczającą liczbę stanowisk i nie powinno być długiego czekania" - zapewnia przewodnicząca komisji Matylda Zielińska. Pewnym zgrzytem był fakt, że na ulicy, tuż przy wejściu do POSK, agitację wyborczą prowadzili działacze jednego z komitetów. Nie było to jednak złamaniem prawa, bo cisza wyborcza obowiązuje tylko na terenie Polski. "Zwykle nie bardzo interesuję się polityką, ale widzę, co w Polsce jest dobre, a co nie" - mówi ok. 30-letni Wiktor, który głosował w POSK. Nie ujawnia, czy głosował za granicą po raz pierwszy, ale deklaruje, że zapewne po raz ostatni. "Widzę, jak Polska się zmieniła w ostatnich latach. To już nie są te czasy, że wyjazd do pracy do Anglii czy Niemiec był jakąś życiową szansą. Moja żona wraca niedługo, a ja najpóźniej w ciągu dwóch lat" - wyjaśnia. W ambasadzie RP, do wczesnych godzin popołudniowych nie było żadnych sygnałów, by w którymkolwiek z 54 obwodów do głosowania na terenie Zjednoczonego Królestwa doszło do jakichś zakłóceń. Kijów "Do godz. 14 czasu lokalnego (13 w Polsce) frekwencja wyniosła około 40 procent. Lista wyborców w Kijowie liczy ponad 400 osób" - powiedział w niedzielę przewodniczący obwodowej komisji wyborczej nr 254 w stolicy Ukrainy, Kijowie, Dariusz Górczyński. Głosowanie na Ukrainie odbywa się w konsulatach. Według Górczyńskiego w głosowaniu uczestniczą zarówno obywatele Polski, którzy mieszkają i pracują na Ukrainie, jak i turyści, którzy przyjechali do Kijowa na weekend. "Atmosfera jest bardzo dobra. Żadnych problemów nie odnotowujemy, głosowanie przebiega sprawnie" - podkreślił przewodniczący. Tłumy chętnych do głosowania pojawiły się w niedzielę przed konsulatem Polski we Lwowie. "Poszedłem do konsulatu o 10 rano. Czas oczekiwania na wejście do komisji wyborczej wynosił wtedy około godziny. Było bardzo dużo autokarów z turystami z Polski" - powiedział PAP mieszkający we Lwowie redaktor naczelny ukazującego się tam polskiego dwutygodnika "Kurier Galicyjski" Mirosław Rowicki. Lokale wyborcze na Ukrainie otwarte zostały o godz. 7, a zamknięte zostaną o godz. 21 czasu lokalnego (godz. 6-20 czasu polskiego). Obywatele polscy mogli głosować w konsulatach w: Kijowie, Lwowie, Łucku, Winnicy, Odessie i Charkowie. Rzym Tłumy wyborców przybywają od rana do ambasady RP w Rzymie, by oddać głos w wyborach parlamentarnych. Przed placówką ustawiła się kolejka długości kilkuset metrów. "Staliśmy w kolejce trzy godziny" - powiedzieli Polacy, wychodząc z ambasady w rzymskiej dzielnicy Parioli. W długiej kolejce ustawiają się osoby mieszkające na stałe we Włoszech, przedstawiciele duchowieństwa z Rzymu i Watykanu, uczestnicy pielgrzymek i wycieczek przebywający w Wiecznym Mieście. W bardzo długiej kolejce stanął papieski jałmużnik kardynał Konrad Krajewski. "Takich tłumów nigdy tu nie widziałam, a głosuję tu od 30 lat" - podkreśliła prezes Związku Polaków we Włoszech Urszula Stefańska-Andreini. Na wybory w polskiej ambasadzie zapisała się rekordowa liczba ok. 3 tys. 200 wyborców. Kilkaset osób przybyło z zaświadczeniami z Polski. Okolic ambasady RP w związku z ogromnym tłumem wyborców pilnuje włoska policja.