Pracownicy Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni rozmawiali z innymi studentami, kontaktowali się też z rodziną podchorążego. Nie udało im się jednak dowiedzieć niczego o losie mężczyzny. Postanowiliśmy powiadomić o sprawie Żandarmerię Wojskową, która ma siły i środki do tego, aby go poszukiwać i ustalić miejsce pobytu. - To jest istotne, bo student może zaprzepaścić swój dotychczasowy dorobek. Zgodnie z przepisami, po 3 dniach nieusprawiedliwionej nieobecności, powinien zostać zwolniony z kandydackiej służby. To jest jednoznaczne z tym, że jest zwolniony również ze studiów - tłumaczy Wojciech Mundt rzecznik Akademii Marynarki Wojennej. W przypadku wyrzucenia z uczelni student będzie musiał zapłacić za naukę. W grę może wchodzić kilkadziesiąt tysięcy złotych. To pierwszy przypadek zaginięcia studenta w historii uczelni. - Do tej pory nigdy taka sytuacja nie miała miejsca. Władze są bardzo zaniepokojone nieobecnością studenta i tym, że samowolnie oddalił się z terenu jednostki. Kandydaci na żołnierzy zawodowych mogą opuszczać uczelnie na podstawie przepustek, za zgodą przełożonych. Zwłaszcza w weekendy nie ma z tym żadnego problemu. Podchorąży nie miał zgody na takie wyjście w sobotę, stąd też cała procedura - dodaje rzecznik. Pochodzącego z Krynicy Zdroju podchorążego poszukują także policjanci. W Krakowie zawiadomienie o zaginięciu złożył brat. Sprawa została przekazana do Gdyni. - Rodzina straciła kontakt z zaginionym 15 lutego. Teraz policjanci sprawdzają rodzinne kontakty, kontakty na uczelni. Sprawdzamy szpitale, wykonujemy rutynowe czynności, które trzeba przeprowadzić. Wiemy, że brat zaginionego na własną rękę ustalił, że jedna z kasjerek na dworcu w Warszawie, mogła go widzieć. To nie jest jeszcze potwierdzona informacja, ale sprawdzamy ją - powiedział RMF FM Michał Rusak z Komendy Miejskiej Policji w Gdyni. Kuba KaługaCZYTAJ WIĘCEJ NA RMF 24.PL