To żelbetowe monstrum, przez lotników nazywane czasami bunkrem a czasami bunkrem, na placu centralnym, "zdobi" 31. Bazę Lotnictwa Taktycznego na poznańskich Krzesinach. W bazie pełnią służbę zakupione w Stanach Zjednoczonych odrzutowe samoloty wielozadaniowe F-16 i w związku z tym często goszczą w niej politycy i wojskowi z państw Paktu Północnoatlantyckiego. Widząc ów obiekt, co bardziej ciekawscy goście dowiadują się, że pozostał z czasów, gdy naziści zbudowali na tym terenie ogromną fabrykę - główną część poznańskiej filii zakładów lotniczych Focke-Wulf Flugzeugbau GmbH. Żelbetowe monstrum nie jest jedynym obiektem, który pozostał na terenie 31. Bazy Lotnictwa Taktycznego z czasów wojny. Kiedyś było ich więcej, a raczej więcej było ruin i gruzów, które pod koniec lat 60. minionego wieku rozkazał usunąć generał Wojciech Jaruzelski, gdy w 1968 roku objął urząd Ministra Obrony Narodowej PRL. Większość rzucających się w oczy ruin rzeczywiście usunięto, inne obiekty zaadaptowano na nowe potrzeby. Na przykład charakterystyczny hangar z czasów II wojny światowej, po gruntownym remoncie służy polskim lotnikom, podobnie zresztą jak kilka innych budynków, gdzie urządzono warsztaty i magazyny. Tylko niewielki lasek liściasty kryje żelbetowy szkielet kolejnej hali produkcyjnej zakładów Focke-Wulf'a z ciągle jeszcze widocznymi śladami po eksplozji amerykańskiej bomby. Niedaleko pozostał również nie zasypany lej po eksplozji innej bomby zrzuconej podczas nalotu, który 29 maja 1944 roku unicestwił zbudowaną w podpoznańskiej wtedy wiosce Kreising główną część filii zakładów Focke-Wulf'a. Doskonałe myśliwce z poznańskiej filii Dla hitlerowskich Niemiec Poznań był łakomym kąskiem. Pomijając już propagandowe kłamstwa w rodzaju, że oto "stare miasto niemieckie wróciło do Rzeszy", dla gospodarki państwa Adolfa Hitlera ważne znaczenie miał poznański przemysł: dziesiątki dużych, średnich i małych przedsiębiorstw, których potencjał produkcyjny można było szybko przestawić na potrzeby wojny. Skonfiskowane przez władze okupacyjne Zakłady Hipolita Cegielskiego już 1 listopada 1939 roku nabyła na własność spółka akcyjna Deutsche Waffen- und Munitionsfabriken (DWM) z Karlsruhe. Pół roku później poznańskie zakłady DWM zatrudniały 6495 pracowników, w tym 1186 Niemców i 5309 Polaków. Inna firma niemiecka - Continental z Hanoweru - przejęła w sierpniu 1940 roku zakłady "Stomil" i prowadziła je pod nazwą Posener Gummiwerke. To tylko dwa przykłady, ale podobny los spotkał cały przedwojenny przemysł Poznania. Miał on teraz pracować na potrzeby gospodarki wojennej Wielkoniemieckiej Rzeszy, a zatrudnieni w nim pracownicy polscy nie mieli praktycznie żadnych praw, za to same obowiązki… W przedwojennym Poznaniu nie było zakładów lotniczych, które w wojennym Posen Niemcy postanowili zbudować praktycznie od podstaw. Inwestorem została firma Focke-Wulf Flugzeugbau GmbH. Gdy w 1941 roku w Krzesinach trwała budowa nowoczesnych zakładów wraz z lotniskiem, firma zajęła także część pawilonów na terenach Międzynarodowych Targów Poznańskich. 9 października 1941 roku niemieckie władze wojskowe wyraziły gotowość przekazania 1500 radzieckich jeńców wojennych do pracy w poznańskiej fabryce Focke-Wulf'a. Produkcję kadłubów samolotowych rozpoczęła ona niespełna dwa miesiące później, 1 grudnia 1941 roku, i przez następne lata okupacji zakłady Focke-Wulf były - obok DWM - najbardziej dynamicznie rozwijającym się przedsiębiorstwem w wojennym Posen, pod koniec 1942 roku uzyskując znaczną samodzielność jako filia znanego koncernu. W połowie następnego roku zakłady te, produkujące doskonałe myśliwce FW 190 A-8, otrzymały zgodę na zwiększenie kwot przeznaczonych na cele inwestycyjne z 7,7 milionów do 16,2 milionów marek. W końcowym okresie wojny w Poznaniu zajmowano się również produkcją samolotów FW Ta 154, zaprojektowanych przez szefa koncernu, inżyniera Kurta Tanka.