Historię pani Ewy z Dalkowa na Dolnym Śląsku opisano w reportażu "Interwencji" na antenie Polsat News. Sąd w Głogowie odebrał pani Ewie z Dalkowa na Dolnym Śląsku wszystkich dziewięcioro dzieci w wieku od roku do 17 lat. Pani Ewa robiła, co mogła by zapewnić im odpowiednią opiekę. Wychowywała je samotnie. Decyzji sądu nie rozumieją zarówno urzędnicy pomocy społecznej, jak i sąsiedzi. Bez prawa jazdy i auta Do tych informacji w środę odniósł się wiceminister sprawiedliwości Michał Woś. "Zleciłem pilne zbadanie sprawy przez departament rodziny ministerstwa sprawiedliwości. Państwo ma kierować się dobrem dzieci i zasadą autonomii rodziny. Decyzja o odebraniu dzieci zawsze powinna być ostatecznością, po wyczerpaniu innych środków wsparcia" - poinformował na Twitterze. Wszystkie dzieci pani Ewy umieszczono w ośrodku wychowawczym 30 kilometrów od ich rodzinnego domu. "Kobieta może odwiedzać je codziennie w określonych godzinach, ale to problematyczne, bo nie ma prawa jazdy ani auta" - relacjonowano w reportażu "Interwencji". ZOBACZ: Zabrano jej dziewięcioro dzieci. Decyzji nie rozumiają nawet urzędnicy "Sędzia referent podjął taką decyzję na podstawie wniosku kuratora, a z wniosku tego wynika, że matka dalej sobie nie radzi ze sprawowaniem opieki nad najmłodszymi dziećmi oraz nie interesuje się w należyty sposób edukacją starszych dzieci" - poinformował "Interwencję" prezes Sądu Rejonowego w Głogowie Andrzej Molisak. Z wyrokiem sądu nie zgadzają się gminni urzędnicy oraz sąsiedzi kobiety.