Kilku świadków, którzy złożyli zeznania niekorzystne dla Gawronika, a także dla byłych ochroniarzy Elektrokomisu, dostawali pogróżki. Chodzi między innymi o Macieja B., ps. Baryła, który otrzymał anonimowy list ze swoim zdjęciem sprzed lat. Dziennikarz "Głosu Wielkopolskiego", Krzysztof Kaźmierczak, powiedział, że "mężczyzna odebrał to jako groźbę w stylu mafijnym. Mówił, że boi się o swoje życie i rodzinę". Niedługo później Baryła wycofał swoje zeznania. Podtrzymywał równocześnie, że "wszystko, co mówił w prokuraturze w sprawie Ziętary było prawdą". Maciej B. zwraca także uwagę na to, że jest on jedną z nielicznych osób, które mają wiedzę na temat zabójstwa Jarosława Ziętary i nadal żyją. Kilka osób zginęło w dziwnych okolicznościach. Swoje zeznania wycofał także inny świadek, który obciążał ochroniarzy Mirosława R. i Dariusza L., a także biznesmena. Jak donosi "Rzeczpospolita", w związku ze sprawą prokuratorzy rozważają wszczęcie śledztwa przeciwko tym świadkom. Mogą oni odpowiadać za składanie fałszywych zeznań. Zabójstwo Ziętary Jarosław Ziętara był dziennikarzem śledczym "Gazety Poznańskiej" (wcześniej "Wprost" i "Gazety Wyborczej"). Pisał o aferach gospodarczych. Zaginął 1 września 1992 r. w drodze do pracy. Były senator, Aleksander Gawronik, został zatrzymany na początku listopada 2014 r. i usłyszał zarzut podżegania do zabójstwa Ziętary. Podczas przesłuchania nie przyznał się do zarzutu i odmówił składania wyjaśnień. W ubiegłym tygodniu prokuratura poinformowała o zwolnieniu z aresztu podejrzanych o pomocnictwo w porwaniu i zabójstwie dziennikarza Mirosława R. i Dariusza L. Czytaj więcej na stronach "Rzeczpospolitej"