Cała sprawa najprawdopodobniej mocno się przeciągnie. Gra toczy się bowiem o to, czy sprawca będzie odpowiadał jak dorosły - informuje reporter RMF FM. Prokuratura otwarcie przyznaje, że dąży do tego, by sprawca odpowiadał jak dorosły i chce postawić zarzuty. Na razie nie jest to możliwe, ponieważ wpłynęło zażalenie, które sąd musi rozpatrzyć. Potrwa to od kilku tygodni do nawet kilku miesięcy. Do tego czasu 15-latek będzie przebywał w ośrodku dla nieletnich. W tej sprawie zatrzymano jeszcze cztery osoby - również niepełnoletnie, które według śledczych miały swój udział w zabójstwie. Przypomnijmy, że do tragedii doszło w warszawskiej szkole podstawowej im. Króla Maciusia I w warszawskim Wawrze. Napastnik i ofiara chodzili do innych klas. Do kłótni, a potem bójki, podczas której padły śmiertelne ciosy, doszło podczas przerwy, na korytarzu. Wywieźli go do lasu i żądali, by oddał 700 zł Rodzice 16-letniego Kuby ujawnili reporterowi Interwencji w Polsacie, że miesiąc przed tragedią został on uprowadzony przez osobę z osiedla, a gdy sprawa trafiła na policję, nazywany był "konfidentem". Zgłaszał mamie, że późniejszy zabójca mu grozi. Kobieta poszła z tą sprawą do wicedyrektor. Potem doszło do ataku. - Człowiek z osiedla, którego bardzo dobrze znamy, podjechał do niego samochodem, jeszcze z jakimś panem i kazał mu wsiąść. Wywieźli go gdzieś do lasu i zaczęli żądać, by oddał 700 zł. Rzucił w Kubę saperką i kazał oddać, "a jak nie, to kop sobie grób". Kuba pytał: "Ale jakie pieniądze? Za co?" A on powiedział: "Za to, że cię tu przywiozłem. Dzwoń do starego, stary twój ma pieniądze" - relacjonowała mama Kuby. - Dziecko do mnie zadzwoniło i mówi: "Tato, może dasz mi 700 złotych?". A później coś kręciło i mówiło, że 500 zł. Tłumaczył, że jest winien i musi oddać. Odparłem, że jak jest winien, to dam mu te pieniądze - powiedział ojciec Kuby Mustafa Kiziltas. Kubie udało się jednak wykorzystać moment nieuwagi porywaczy i uciec. Jego rodzice powiadomili policję.