- Wymyśliłem taki sposób, żeby opowiedzieć te historie, które mi się wydawały - powiedział Dariusz S. odnosząc się do swych wyjaśnień w prokuraturze w lutym 2018 r. Wówczas, w 2018 r. - uzupełniając swoje wcześniejsze słowa ze śledztwa - S. mówił, że podczas napadu "nastraszył" Alicję Solską-Jaroszewicz, pokazując jej nóż. Relacjonował także, że podczas morderstwa Piotra Jaroszewicza przytrzymał laskę, za pomocą której duszono ofiarę. - Co sąd ma przez to rozumieć, czego pan się obawiał? - pytał sędzia Stanisław Zdun, odnosząc się do zmiany wyjaśnień przez S. Oskarżony odpowiedział, że być może tak mówił w śledztwie, bo obawiał się, że prokurator mu nie uwierzy. - Jak opowiem bardziej drastyczne sytuacje, to wtedy będzie to bardziej prawdopodobne - zaznaczył i dodał, że obawiał się także, że nie dostanie nadzwyczajnego złagodzenia kary w innej swojej sprawie dotyczącej porwania. Test na wariografie Wyjaśnienia z lutego 2018 r. zostały złożone przez Dariusza S. bezpośrednio po badaniu wariograficznym, które - jak przyznał oskarżony - wypadło dla niego "negatywnie". - A nie było tak, że pan intencjonalnie chciał uwiarygodnić swoje wyjaśnienia, bo oblał pan test na wariografie? - zapytała sędzia Anna Wierciszewska-Chojnowska. Dariusz S. odpowiedział: - Czy intencjonalnie, czy nieintencjonalnie, trudno mi powiedzieć. - Czy opisywane w śledztwie zdarzenie o grożeniu nożem miało miejsce? (...) Czy ten kijek, laskę, trzymał pan zadzierzgniętą na szyi pokrzywdzonego? - dopytywała sędzia. - Tak naprawdę szczerze wydaje mi się, że to nie miało miejsca. (...) Jestem przekonany, że próbowałem wyrwać tę laskę - odpowiedział Dariusz S. Sędzia Wierciszewska-Chojnowska zapytała w końcu, czy "jakbyśmy pana za pół roku przesłuchiwali, to poda pan w wątpliwość to, co pan teraz wyjaśnia"?. - Jest to bardzo prawdopodobne - odpowiedział S., dodając, że za pół roku zdarzenia z 1992 r. może "całkiem inaczej pamiętać". Gang karateków Dariusz S. to jeden z członków tak zwanego gangu karateków, który w latach 90. dokonał kilkudziesięciu napadów rabunkowych. Wraz z dwoma innymi członkami gangu - Robertem S. oraz Marcinem B. - jest oskarżony w procesie dotyczącym zabójstwa byłego premiera Piotra Jaroszewicza i jego żony, który toczy się przed Sądem Okręgowym w Warszawie od sierpnia zeszłego roku. Z dotychczasowych wyjaśnień S. przed tym sądem wynika, że uczestniczył on w napadzie rabunkowym na willę Jaroszewiczów - potwierdził to także w czwartek, pytany wprost przez sąd po zmianie wyjaśnień z 2018 r. Dariusz S. wielokrotnie podkreślał, że był to jego pierwszy napad tego typu i nie brał nawet pod uwagę, że jego wynikiem mogą być ofiary śmiertelne. Jednocześnie - na co konsekwentnie wskazuje sąd - w wyjaśnieniach mężczyzny jest wiele luk i nieścisłości, także z porównaniu z wcześniejszymi wyjaśnieniami składanymi w postępowaniu przygotowawczym. Sąd weryfikuje wyjaśnienia oskarżonych Prokuratura zarzuciła trzem mężczyznom zasiadającym na ławie oskarżonych napad rabunkowy na posesję Piotra Jaroszewicza i jego żony Alicji w warszawskim Aninie w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 r., podczas którego mieli wspólnie zamordować Piotra Jaroszewicza, zaś Robert S. miał zabić Alicję Solską-Jaroszewicz. Robertowi S. zarzucono również zabójstwo małżeństwa S. w 1991 r. w Gdyni oraz usiłowanie zabójstwa mężczyzny w Izabelinie w 1993 r. Grozi im kara dożywocie. Według prokuratury w dniu napadu oskarżeni przez wiele godzin obserwowali posesję ofiar. Po wejściu do domu Jaroszewiczów przez uchylone okno łazienki Robert S. obezwładnił Piotra Jaroszewicza uderzeniem w tył głowy znalezioną bronią palną. Oskarżeni przywiązali mężczyznę do fotela. Z kolei Alicja Solska-Jaroszewicz została skrępowana i położona na podłodze w łazience. Oskarżeni przeszukali dom, zabrali z niego - poza dwoma pistoletami - pięć tys. marek niemieckich, pięć złotych monet oraz damski zegarek. Jak wskazuje prokuratura, prawdopodobnie w momencie opuszczania przez sprawców domu pokrzywdzonych, już wcześnie rano, Piotr Jaroszewicz wyswobodził się z więzów. Napastnicy znów posadzili go w fotelu. Następnie, gdy dwaj sprawcy trzymali go za ręce, Robert S. go udusił. Według prokuratury po zamordowaniu Piotra Jaroszewicza Robert S. zabrał z gabinetu pokrzywdzonego jego sztucer, poszedł do łazienki, w której leżała związana Alicja Solska-Jaroszewicz i miał ją zastrzelić. Warszawski sąd okręgowy jest na etapie weryfikacji obszernych wyjaśnień oskarżonych. Proces ma być kontynuowany 22 kwietnia bieżącego roku. Przekaż 1 proc. na pomoc dzieciom - darmowy program TUTAJ