Zarzut dotyczy działania z zamiarem ewentualnego pozbawienia życia - poinformowała dziennikarzy rzeczniczka płockiej prokuratury Iwona Śmigielska-Kowalska. Bartosz N. nie przyznał się do zarzucanego czynu. Prokuratura wystąpiła do sądu z wnioskiem o jego tymczasowe aresztowanie na trzy miesiące. Zgodnie z art. 148 Kodeksu karnego, kto zabija człowieka - podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od 8 lat, karze 25 lat więzienia albo karze dożywocia. Czyn kwalifikowany jest jako zbrodnia. Według obrony Bartosza N., śmierć dziennikarza z Mławy to nieszczęśliwy wypadek. Bartosz N. został w środę przed południem dowieziony do prokuratury przez policję z aresztu w Płocku, gdzie przebywał od wtorkowego zatrzymania. Jego przesłuchanie trwało mniej więcej godzinę. Odbyło się z udziałem wdowy po mławskim dziennikarzu, jako pokrzywdzonej. "Zarzut wobec Bartosza N. dotyczy działania z zamiarem ewentualnym pozbawienia życia Łukasza Masiaka poprzez zadanie ciosu w lewą skroń, powodując obrażenia skutkujące ostatecznie zgonem ofiary, w krótkim czasie po przewiezieniu do szpitala" - powiedziała Śmigielska-Kowalska. Podkreśliła, że najprawdopodobniej motywem były okoliczności związane z incydentem towarzyskim, a nie z pracą dziennikarską Masiaka. Po przesłuchaniu rzeczniczka płockiej prokuratury poinformowała, że Bartosz N. złożył bardzo krótkie wyjaśnienia, a szczegóły, które podał różnią się od dotychczasowych ustaleń. Zaznaczyła, że zawieszone - z uwagi na ukrywanie się podejrzanego - wcześniej śledztwo, zostało podjęte na nowo i będzie kontynuowane w celu weryfikacji wyjaśnień, jakie złożył podejrzany. "Postępowanie będzie głównie zmierzało do weryfikowania wyjaśnień, dotyczących przebiegu zdarzenia przedstawionych przez Bartosza N." - oświadczyła Śmigielska-Kowalska. Dodała, że śledztwo zostało przedłużone do 2 maja. Nie wykluczyła, że w sprawie zostaną powołani biegli. Powołując się na dobro postępowania, Śmigielska-Kowalska odmówiła informacji o szczegółach wersji podanej przez podejrzanego. "W swoich krótkich wyjaśnieniach Bartosz N. podkreślił, że do zdarzenia doszło w związku z nieporozumieniem na tle towarzyskim. Odmówił odpowiedzi na wszelkiego rodzaju pytania, w tym dotyczące również kwestii związanej z ukrywaniem się i wskazaniem osób, które udzieliły mu w tym zakresie pomocy" - powiedziała rzeczniczka płockiej prokuratury. Śmigielska-Kowalska potwierdziła wcześniejsze nieoficjalne informacje, że Bartosz N. zgłosił się do płockiej Prokuratury Okręgowej we wtorek wraz ze swym adwokatem. Przyznała, że śledczy będą chcieli wyjaśnić okoliczności ukrywania się podejrzanego. "Gdybyśmy ustalili, że były osoby, które pomagały w ukrywaniu się Bartosza N., to w takich okolicznościach prokurator będzie podejmował czynności zmierzające do ukarania tych osób" - dodała. Aplikantka adwokacka Dagmara Karasińska-Skórska, reprezentująca adwokata podejrzanego, powiedziała dziennikarzom po przesłuchaniu, że Bartosz N. złożył wyjaśnienia w ramach swobodnej wypowiedzi. Przyznała zarazem, że odmówił on odpowiedzi na zadawane pytania. "Mogę jedynie powiedzieć, że to ogromna tragedia dla rodziny pokrzywdzonego, jak również samego podejrzanego. Co istotne, nie było to działanie umyślne, a jedynie nieszczęśliwy wypadek" - oświadczyła Karasińska-Skórska. Zastrzegła przy tym, iż nie może udzielać odpowiedzi na zadawane przez dziennikarzy pytania. Do zabójstwa 32-letniego dziennikarza z Mławy doszło w nocy z 13 na 14 czerwca 2015 r. w toalecie kręgielni w jednym z nocnych lokali w tym mieście. Bartosz N. zbiegł z miejsca zdarzenia. Był poszukiwany przez Interpol, także poza państwami strefy Schengen, w ramach międzynarodowej współpracy policji. Pod koniec czerwca 2015 r. płocki sąd okręgowy, na wniosek śledczych, zdecydował o wydaniu Europejskiego Nakazu Aresztowania Bartosza N., jako podejrzanego o zabójstwo mławskiego dziennikarza. Sąd uznał wtedy, że jest prawdopodobne, iż zbiegł on za granicę. Przypuszczano, że mógł ukrywać się m.in. na terenie Niemiec, gdzie wcześniej przez pewien czas przebywał. Z wcześniejszych ustaleń śledztwa w sprawie śmierci Masiaka, w tym z przeprowadzonej sekcji zwłok, wynika, że został on kopnięty w lewą część głowy, co spowodowało powstanie krwiaka oraz niewydolność krążeniowo-oddechowa, a w następstwie zgon dziennikarza. Śledczy utrzymywali, że Bartosz N., będąc osobą wysportowaną, znającą się na sztukach walki, powinien zdawać sobie sprawę, że jego działanie może przynieść śmiertelny skutek. Wcześniej też nie wykluczali żadnej z wersji, dotyczącej motywów napaści, w tym także obejmujących pracę zawodową dziennikarza - o takich ewentualnych motywach pisały m.in. mławskie media. "Tygodnik Gazeta Mławska" informował po zabójstwie Masiaka, że do pierwszego napadu na dziennikarza doszło w połowie stycznia 2014 r., w pobliżu jego domu - zamaskowany sprawca użył wtedy gazu i pobił dziennikarza. Według gazety Masiak opisywał to zdarzenie tak: "Na pewno chodziło o zamieszczanie tekstów na portalu. Innej możliwości nie widzę". Dziennikarz otrzymał też wcześniej nekrolog przesłany listem. Helsińska Fundacja Praw Człowieka w oświadczeniu wydanym po zabójstwie Masiaka wezwała organy ścigania "do przeprowadzenia skutecznego śledztwa", którego celem będzie "dokładne wyjaśnienie" okoliczności zdarzenia. Także Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich zwróciło się w liście otwartym do ówczesnej minister spraw wewnętrznych Teresy Piotrowskiej "z kategorycznym żądaniem przeprowadzenia skutecznego śledztwa", zarówno w sprawie zabójstwa dziennikarza, jak i "sprawiających wrażenie ewidentnych" zaniechań organów, które powinny zapewnić mu bezpieczeństwo. Odnosząc się do publikacji mediów na temat gróźb wobec Masiaka i jego pobicia, policja informowała wcześniej, że dziennikarz złożył dwa zawiadomienia, dotyczące takich zdarzeń: napaści - w styczniu 2014 r. oraz przesłania na jego adres nekrologu - w grudniu 2014 r. Nie udało się ustalić sprawców tych czynów. Według policji, dziennikarz zeznawał wtedy, iż nie miał żadnych wrogów ani problemów życiowych, których wynikiem mogły być napad i anonim z nekrologiem. Łukasz Masiak pracował początkowo w "Głosie Mławy", a w 2010 r. założył własny portal - naszamlawa.pl. Był żonaty, miał dwoje dzieci.