W poniedziałek łódzka prokuratura przedstawiła Katarzynie P. zarzuty oszustwa znacznej wartości. Według prokuratury kobieta działając wspólnie i w porozumieniu ze swoim mężem Marcinem P. doprowadziła ponad 9,7 tys. klientów Amber Gold do niekorzystnego rozporządzenia mieniem na kwotę prawie 668 mln zł. Łódzki sąd - na wniosek śledczych - aresztował ją na trzy miesiące. Kobiecie grozi kara do 15 lat więzienia. Według prokuratury po przedstawieniu Katarzynie P. zarzutów oszustwa uzasadnione stało się wydanie postanowienia o zabezpieczeniu majątku podejrzanej na poczet grożącej jej kary grzywny oraz obowiązku naprawienia szkody. Jak powiedział rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania, zabezpieczenie zostało dokonane poprzez obciążenie hipoteki dwóch mieszkań w Gdańsku stanowiących własność Katarzyny P., a także udziałów w dworku w podgdańskim Rusocinie, zakupionym przez założycieli Amber Gold oraz mieszkania w Pruszczu Gdańskim. - Objęcie postanowieniem tych nieruchomości dało możliwość zrealizowania zabezpieczenia do kwoty ponad 4,6 mln zł. Po uzyskaniu stosownych klauzul prokurator wystąpi do sądu z wnioskiem o ustanowienie hipotek przymusowych - zapowiedział prok. Kopania. Katarzyna P. miała wcześniej postawionych osiem zarzutów, m.in. naruszenie ustawy o rachunkowości czy poświadczenia nieprawdy. Teraz jest podejrzana o popełnienie łącznie 11 przestępstw, w tym oszustw na wielką skalę. Według prokuratury kolejne zarzuty to efekt nowych ustaleń w śledztwie. Chodziło przede wszystkim o ustalenie, czy można mówić o współudziale kobiety w oszustwie. Kopania przypomniał, że w swych wcześniejszych wyjaśnieniach Marcin P. bagatelizował rolę żony. Mówił, że nie podejmowała ona żadnych ważnych decyzji w firmie. Tymczasem po przesłuchaniu ok. 200 pracowników spółki Amber Gold śledczy ustalili, że kobieta nie była jedynie figurantką, ale uczestniczyła w podejmowaniu decyzji, realizowała zadania związane z funkcjonowaniem spółki. Dlatego prokuratura - jak mówił Kopania - ma podstawę do stwierdzenia, że Katarzyna P. współdziałała z mężem w oszustwie. Ustalono, że kobieta zajmowała się zatrudnieniem i szkoleniem w firmie. Za pośrednictwem swoich pracowników zapewniała klientów, że za lokaty kupowane jest srebro, złoto bądź platyna. W śledztwie ustalono natomiast, że tylko 1,5 proc. sumy osiągniętej z lokat wydano na zakup kruszców. Katarzyna P. - według śledczych - zapewniała też, że kłopoty firmy są przejściowe, a ona ma kontrolę nad złotem. Katarzyna P. podczas przesłuchania nie przyznała się do zarzucanych jej czynów. Negowała swój udział w przestępstwie oraz w zarządzie spółki. Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce, działająca od 2009 r. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - przekraczającym nawet 10 proc. w skali roku, które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. 13 sierpnia ub. roku firma ogłosiła decyzję o likwidacji, nie wypłacając ulokowanych środków i odsetek tysiącom swoich klientów. W sierpniu ubiegłego roku gdańska prokuratura przedstawiła prezesowi Amber Gold Marcinowi P. kilka zarzutów, m.in. prowadzenia bez zezwolenia działalności bankowej i oszustwa znacznej wartości; przyjęto, że działał on w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, czyniąc ze swej działalności stałe źródło dochodu. Później część śledztwa przejęła łódzka prokuratura okręgowa. Według śledczych szef Amber Gold oszukał ok. 10 tysięcy osób na blisko 670 milionów złotych. Marcinowi P. grozi do 15 lat więzienia. Obecnie przebywa w areszcie w Piotrkowie Trybunalskim.