W kilka dni po zjedzeniu batona mężczyzna zachorował na owsicę. Pan Mariusz domagał się wyjaśnień, ale pisma jego i rzecznika praw konsumenta długo pozostawały bez odpowiedzi. Dopiero po kilku miesiącach producent potwierdził swoją analizą, że batonowe znalezisko to prawdopodobnie ząb psa. Przeprosin i dobrowolnego zadośćuczynienia jednak pan Mariusz się nie doczekał, dlatego sprawa trafiła do sądu. Dziś miał rozpocząć się proces w tej sprawie, ale do tego nie doszło. Firma wniosła o oddalenie pozwu - sąd się na to nie zgodził, jednak przeniósł sprawę do sądu okręgowego. - Wszyscy mówią, że jest to walka z wiatrakami. Mam nadzieję, że jakaś szansa zawsze istnieje i mam nadzieję, że inni ludzie będą o takie rzeczy walczyli. Wielkie giganty w Polsce mają za nic polskiego konsumenta i liczy się dla nich tylko i wyłącznie sprzedaż - powiedział RMF pan Mariusz. Przedstawiciel producenta batonów nie chciał rozmawiać z reporterem RMF, obiecał tylko, że prześle swoje stanowisko pocztą elektroniczną.