W pierwszej kolejności dotknęły one przemysłowy wschód Ukrainy, gdzie o połowę zmniejszono dostawy tego paliwa dla przedsiębiorstw - donoszą ukraińskie media. "Cywilną" ofiarą rosyjsko-ukraińskiej wojny o błękitne paliwo stał się jednak Sewastopol na Krymie, główna siedziba stacjonującej na Ukrainie rosyjskiej Floty Czarnomorskiej. Ograniczenia odczuli tam zwykli mieszkańcy miasta, którzy od czwartku nie mają w kranach ciepłej wody. Władze miejskie tłumaczą, że muszą oszczędzać gaz. Sewastopol jest na mapie Ukrainy miejscem szczególnym. Ze względu na obecność rosyjskich wojsk, miasto jest centrum ruchów, głoszących hasła przyłączenia Krymu do Rosji. Nad większością budynków powiewają tu rosyjskie, trójkolorowe flagi, a urzędowym językiem ukraińskim na co dzień nie posługuje się prawie nikt. Gdy 1 stycznia rosyjski Gazprom ogłosił, że w związku z brakiem umów o dostawach gazu dla Ukrainy na 2009 r. i jego tranzycie przez to państwo na Zachód, całkowicie wstrzymuje dostawy błękitnego paliwa, prorosyjskie organizacje Krymu zacierały ręce. "Członkowie organizacji społecznych, mieszkańcy Symferopola (centrum administracyjne Autonomicznej Republiki Krymu) i Sewastopola całkowicie popierają zatrzymanie dostaw gazu dla banderowskiej Ukrainy. Stanowisko Rosji traktujemy jako długo oczekiwany przejaw myślenia państwowego w rozwiązywaniu problemów dwustronnych, w tym także gospodarczych z państwem (Ukrainą), tworzonych na zasadach antyrosyjskich" - głosi oświadczenie organizacji prorosyjskich, opublikowane przed kilkoma dniami w lokalnych mediach elektronicznych. W piątek, kiedy Krym zaczął odczuwać braki gazu, głos w tej sprawie zabrał miejscowy parlament. Zaapelował do prezydentów Ukrainy i Rosji, Wiktora Juszczenki i Dmitrija Medwiediewa, by spór o paliwo został rozwiązany na szczeblu najwyższym. "Konflikt ten zagraża stabilnemu rozwojowi Autonomicznej Republiki Krymu, regionu o dawnych tradycjach ścisłych gospodarczych, kulturalnych i społecznych związków między przedstawicielami narodu rosyjskiego i ukraińskiego, oraz innych narodowości, zamieszkujących nasz półwysep" - czytamy w liście krymskiego parlamentu do obu prezydentów. Inne regiony Ukrainy na braki w dostawach ciepła nie narzekają. W Dniepropietrowsku, Zaporożu i Odessie mniej gazu otrzymują przedsiębiorstwa przemysłowe. Jak podała w czwartek państwowa spółka paliwowa Naftohaz, dostawy dla nich zmniejszono o połowę. Spółka wytłumaczyła, że decyzje o ograniczeniach dla przemysłu nie wpłyną na jego działalność, ponieważ w związku z kryzysem finansowym ukraińskie huty i fabryki chemiczne i tak mają mniej zamówień, niż zwykle. Problem z ogrzewaniem odczuwają natomiast mieszkańcy kilku dzielnic Kijowa, gdzie od czwartku spada temperatura w kaloryferach. Nie jest to jednak efekt sporów o gaz z Rosją, lecz wynik długów władz miejskich wobec przedsiębiorstw ciepłowniczych. Do podobnej sytuacji doszło w pierwszej połowie grudnia, kiedy w związku z zadłużeniem ograniczono dostawy ciepła dla 5 tysięcy stołecznych domów mieszkalnych, ponad 200 szkół i ponad 270 przedszkoli.