Kubeł wody wylany na głowę przypadkowej osoby, która sobie tego nie życzy, nie jest tradycją, tylko chuligańskim wybrykiem - podkreślają policjanci. Mandat grozi również za rzucanie w przechodniów lub w jadące samochody workami wypełnionymi wodą. - Może to spowodować, że kierowca straci panowanie nad pojazdem. Może to doprowadzić w konsekwencji do jakiejś kolizji czy wypadku drogowego. Wtedy kara może być jeszcze większa- ostrzega Mariola Plichta z warmińsko-mazurskiej policji. - Jeżeli taki worek spadnie nam na głowę z kilku metrów, to może się zdarzyć, że osoba dozna jakiegoś urazu i wyląduje w szpitalu. Wówczas można tutaj nawet mówić o odpowiedzialności karnej. Może się to skończyć więzieniem - dodaje. W poniedziałek na ulicach, w parkach, w okolicach osiedli będzie więcej patroli policyjnych. - Będziemy zwracać uwagę na to, czy dobra zabawa nie przeradza się w chuligańskie wybryki - podkreśla Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji. Polewanie wodą przypadkowych przechodniów, pasażerów w komunikacji miejskiej to wykroczenie. Kiedy z powodu oblania wodą zostanie zniszczone np. ubranie przypadkowej osoby sprawca będzie odpowiadał za zniszczenie mienia - przypominają policjanci. Kiedyś to się polewało! W tradycji ludowej poniedziałek wielkanocny znany jest jako śmigus-dyngus albo lany poniedziałek. Kiedyś były to dwa odrębne zwyczaje - śmigus oznaczał smaganie rózgami po nogach, zaś dyngus - oblewanie wodą i zbieranie datków stanowiących wielkanocny "okup". Przemoczona odzież i mokre włosy miały świadczyć o powodzeniu panny. Dawniej w lany poniedziałek chodzono po dyngusie tak, jak po kolędzie przy okazji Bożego Narodzenia. Chłopcy włóczyli się do domu do domu, dopominając o jedzenie i pisanki, śpiewając. Zazwyczaj te przechadzki kończyły się oblewaniem dziewcząt wodą. Najstarsza wzmianka o dyngusie w Polsce pochodzi XV wieku.