- Dlatego, że pan Szeremietiew był bardzo bliskim współpracownikiem Bronisława Komorowskiego, wywodzi się z tego samego środowiska. To nie są jakieś dzisiaj głosy przeciwnika politycznego, bo pan Szeremietiew nie startuje w wyborach - mówił Napieralski w sobotę, podczas konferencji prasowej w Kielcach. W sobotnim numerze dziennika "Polska The Times" ukazał się wywiad z Romualdem Szeremietiewem, w którym mówi on m. in. o tym, że w okresie, gdy był pierwszym zastępcą ówczesnego szefa MON Bronisława Komorowskiego, ten polecił inwigilowanie go przez Wojskowe Służby Informacyjne. "Byłem śledzony. I dziś wiem, że szukano na mnie haków" - powiedział gazecie Szeremietiew. Drugim argumentem, który - zdaniem Napieralskiego - każe poważnie potraktować informacje z wywiadu z Szeremietiewem jest fakt, iż opisywane wydarzenia miały miejsce w okresie rządów AWS. - Kiedy marszałek Komorowski był w rządach AWS, na porządku dziennym były teczki i haki. Przypominam choćby wicepremiera Tomaszewskiego, który został zmuszony do dymisji rzekomo różnymi teczkami i hakami - powiedział Napieralski Zdaniem szefa SLD środowisko prawicy "konsekwentnie używa takiej metody do walki politycznej". "Nas to też spotkało - przypominam Józefa Oleksego, Aleksandra Kwaśniewskiego, Włodzimierza Cimoszewicza i wiele innych osób które były frontalnie atakowane, po latach oczywiście uniewinnione. Dzisiaj wszyscy nas przepraszają. Co z tego, jak dochodziło do wielkich spekulacji" - uważa Napieralski. W opinii przewodniczącego SLD "najbardziej spektakularne przeciwstawienie się" kampanii "wylanych pomyj i błota" to rezygnacja Włodzimierza Cimoszewicza z kandydowania na urząd prezydenta w 2005 roku, w związku z prowadzoną wobec niego "brudną" kampanią. - Kampania jeszcze na dobre się nie zaczęła, bo jeszcze nie ma ogłoszonych wyborów i cóż się zaczyna - insynuacje, domysły, haki, teczki, po raz kolejny - ocenił Napieralski i dodał, iż obawia się, że to będzie "stały element gry wyborczej". Przewodniczący SLD uważa, że takie działania "nie wychodzą ze środowiska lewicy, z ust Jerzego Szmajdzińskiego, który wręcz odwrotnie nawołuje do pozytywnej debaty o przyszłości".