W tym wywiadzie - rzece polityk opowiada dziennikarzom "Dziennika" o sekretach swojej kariery: zaskakującej nominacji na szefa rządu, dziewięciomiesięcznej działalności i wreszcie dymisji. W publikowanych w sobotnim numerze fragmentach ujawnia splot wydarzeń, które doprowadziły do odwołania go z funkcji premiera. Jego zdaniem znaczącą rolę odegrał w tym . - Podgrzał konflikt w PiS. Na spotkanie ze mną przyprowadził media - wspomina były premier. - Gdybym się nie spotkał z Tuskiem, też bym został odwołany. Szukałem jakiejś szansy. Chwytałem się brzytwy, a brzytwą okazał się Tusk - mówi Marcinkiewicz. Tuż przed odwołaniem ówczesny premier spotkał się z liderem PO. Tusk proponował mu bliską współpracę. - Piliśmy wino, on mówił, że Kaczyńscy mnie zniszczą, bo niszczą wszystkich, takich ludzi jak ja, i że z nimi się współpracować nie da. Pytał: Co ty z nimi robisz? Jesteś porządny facet - opowiada Marcinkiewicz. Ale od razu dodaje: "Całe spotkanie było w złej wierze. Po to przyprowadził media i po to opowiadał potem o tym, co mówiłem". Były premier wspomina, że zaproponował liderowi Platformy powrót do rozmów koalicyjnych, od razu po wyborach samorządowych. - On na to przystał. Nawet się specjalnie nie zdziwił. Powtarzał, że sytuacja może się zmienić i warto raz jeszcze spróbować - mówi Marcinkiewicz. - Gdybym na komitecie politycznym mógł przedstawić taką propozycję, mogłoby to odwlec moje odwołanie - przyznaje. Ale jak stwierdza były premier, nie udało się. Dlaczego? Bo Tusk przyprowadził na spotkanie media i opowiadał potem przed kamerami, o czym rozmawiali. W ten sposób podgrzał konflikt w PiS. Po rozmowie z Donaldem Tuskiem Kazimierz Marcinkiewicz stracił fotel premiera.