Kaczyński powiedział, że nic nie wie o zakazie fotografowania go z profilu. Według szefa rządu, dziennikarze mają w Kancelarii Premiera "niebywałą swobodę". Na dowód, że on sam nie ma nic przeciwko robieniu zdjęć z boku, zaprezentował swój lewy i prawy profil. Jak zaznaczył, "rzeczywiście jest tak, że są jakieś przepisy porządkowe na salach, na których odbywają się spotkania", ale - jak mówił - "nie ma to nic wspólnego z żadnymi zakazami i nakazami". Zadeklarował, że jego rząd w tej kwestii "niczego nie ma zamiaru zmieniać". - Państwo mają naprawdę w tym gmachu, tak jak w gmachu Sejmu, niebywałą wręcz swobodę, biorąc pod uwagę inne kraje. (...) Nasz rząd niczego nie zmieniał i niczego nie ma zamiaru zmieniać - powiedział premier. Piątkowy "Dziennik", w artykule zatytułowanym "Zakazany profil" napisał, że od czwartku fotoreporterzy nie mogą robić premierowi zdjęć z boku. O takim zakazie, jak pisze gazeta, poinformował fotoreporterów przed czwartkową konferencją pracownik biura prasowego. Dlaczego wydano takie zarządzenie? Na to pytanie nikt nie chciał odpowiedzieć. W trakcie konferencji pilnowano, żeby żaden fotoreporter nie złamał tego zakazu. Rzecznik prasowy rządu mówił, że taki zakaz to powszechna praktyka. - Ani w urzędzie kanclerskim w Niemczech, ani we Francji nie ma takich praktyk. I tak u nas dziennikarze mają dużo swobody - mówi w rozmowie z "Dziennikiem" Dziedziczak. Rzecznicy wcześniejszych polskich rządów mówią, że do tej pory nie było takiej sytuacji, by zabraniać robienia zdjęć z profilu. - Każdy gospodarz ma jednak prawo do własnych decyzji - mówi , rzecznik rządu .