Zdaniem Pietrowa "Jaruzelski ponad wszelką wątpliwość przejdzie do historii". "Trudno teraz powiedzieć, z jakim znakiem. Spory o to, co było dobre w jego działalności, a co złe, będą trwały" - zaznaczył. "Z mojego punktu widzenia jest jedna rzecz, której Jaruzelski nie zrobił - nie rozliczył się uczciwie z narodem swojego kraju za wprowadzenie stanu wojennego w grudniu 1981 roku" - powiedział historyk. Według Pietrowa "Jaruzelski uchylał się od odpowiedzi na różne pytania, nie był szczery". "Nie chciał brać na siebie odpowiedzialności. Chciał ją dzielić z Leonidem Breżniewem i innymi przywódcami Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. Nie chciał samotnie figurować w podręcznikach historii Polski jako dyktator i prześladowca" - ocenił. "Jak mówi się w Rosji: 'słów z pieśni nie usuniesz'. Niestety w tamtym okresie Jaruzelski odegrał złowieszczą rolę. Nie potrafił później po ludzku przyjąć tego jako swoją odpowiedzialność historyczną" - powiedział wiceprzewodniczący Memoriału, organizacji pozarządowej broniącej praw człowieka i dokumentującej stalinowskie zbrodnie. "Cała ta kampania, która toczyła się wokół Jaruzelskiego - czy powinien stawiać się w sądzie, czy nie powinien, czy w ogóle należy go sądzić, czy nie - tak naprawdę była aktem litości wobec starego człowieka, którego nie chciano niepokoić. On - niestety - chował się za tą swoją starością. I za rzekomym brakiem politycznej samodzielności" - zauważył. "A szkoda, bo przecież nie kazał niszczyć dokumentów Biura Politycznego Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej" - dodał Pietrow.