Z hakiem po elektorat rywali
Czy odzianie dziadka rywala w mundur wroga osłabi prezydenckie szanse kontrkandydata? Przedwyborcza walka na haki staje się bezwzględna.
Zarówno Lech Kaczyński, jak i Donald Tusk obiecali spokojną kampanię wyborczą. Tymczasem ich sztaby zaraz po ogłoszeniu wyników I tury prezydenckiej batalii wzięły się za przygotowywanie dotkliwych ataków na przeciwnika. Już widać, że bój o najwyższy urząd w państwie nie będzie rozgrywany w białych rękawiczkach.
Nie zawsze "szczypanie" przeciwnika dotyczy samego kandydata do Pałacu Prezydenckiego. Kazimierz Marcinkiewicz, wytypowany przez PiS na premiera, chce podać tygodnik "Wprost" do sądu. Wszystko z powodu artykułu, w którym napisano, że biznesmen Jan Łuczak miał pożyczać rodzinie Marcinkiewicza duże sumy pieniędzy. Środki te poszły rzekomo na wyjazd na narty do Szwajcarii. Czy taka publikacja akurat w ogniu kampanii wyborczej to przypadek? Niewykluczone, ale pośrednio na pewno uderza w Lecha Kaczyńskiego, skoro Kazimierz Marcinkiewicz to ważna postać w PiS.
Reprezentant sztabu Platformy zarzucił zresztą też prezydentowi Warszawy w telewizji, że jako szef Najwyższej Izby Kontroli nie rozliczył afery FOZZ, choć prezes Izby nie jest przecież prokuratorem i sądem w jednej osobie.
Ubrać dziadka-patriotę w mundur Wehrmachtu
Zdaniem obserwatorów naszego życia politycznego, sztabowcy Prawa i Sprawiedliwości nie przebierają w środkach. Lech Kaczyński najpierw nie chciał we wtorkowym programie Polskiego Radia komentować sugestii członka jego sztabu, Jacka Kurskiego, według którego dziadek Donalda Tuska wstąpił na ochotnika do Wehrmachtu. Powiedział natomiast, że sprawę tę powinien wyjaśnić sztab lidera Platformy, a Jacek Kurski - choć jest ostrym politykiem - zawsze mówi prawdę.
- Dlaczego ja mam słuchać o hospicjach, dlaczego ja mam słuchać nieprawdy co do środków unijnych dla Warszawy, oglądać filmiki, które są w sposób oczywisty zrobione przez działacza tutejszej Platformy Obywatelskiej, które są już jednym wielkim oszustwem, natomiast mnie nie wolno powiedzieć niczego? Dlaczego jest tego rodzaju nierównowaga? Jeżeli ja czy mój współpracownik powie jakąś choćby smutną, ale prawdę, to jest straszny atak, a jeżeli z drugiej strony pada cały potok kłamstw, to jest w porządku - stwierdził Lech Kaczyński.
Niemniej gdy szef kampanii prezydenckiej Donalda Tuska, Jacek Protasiewicz, oświadczył, że dziadkowie Tuska nie służyli w Wehrmachcie, a trafili do obozu koncentracyjnego, a wypowiedź Jacka Kurskiego nazwał oszczerstwem rzucanym przez "bullteriera Kaczyńskich", kandydat PiS na prezydenta musiał przepraszać rywala.
Kampania sztabu Lecha Kaczyńskiego sięgnęła bruku - sądzi nie tylko Protasiewicz. "Bullterier" już dziś może zostać wyrzucony z PiS. Nie zmieni to jednak faktu wykorzystania ataku na zmarłego dziadka rywala do Pałacu Prezydenckiego w wyborczej kampanii.
"Prowokacja" Platformy?
Reprezentanci sztabu PiS mają "w zanadrzu" nie tylko mundur dziadka kontrkandydata Lecha Kaczyńskiego. Jacek Kurski w programie TVN24 wrócił nagle do tzw. sprawy Jaruckiej. Choć na początku prezydenckiej kampanii działacze PiS oraz PO zgodnie piętnowali Włodzimierza Cimoszewicza za nieprawdziwe informacje w oświadczeniu majątkowym i skłonni byli dać wiarę zeznaniom byłej asystentki marszałka Sejmu, Anny Jaruckiej, Kurski nagle nazywa całą sprawę polityczną prowokacją, jednoznacznie sugerując, że członkowie Platformy brali udział w pozbyciu się reprezentanta SLD z boju o Pałac Prezydencki.
To ewidentny ukłon w stronę elektoratu SLD - nie miał wątpliwości znany publicysta Rafał Ziemkiewicz, komentując początek kampanii przed II turą wyborów w telewizji. A zdyscyplinowani wyborcy Sojuszu są "do wzięcia" i wcale nie jest przesądzone, że wszyscy zagłosują na Donalda Tuska.
Nagabywani wprost przez dziennikarzy, sztabowcy obu uczestników II tury wyborów prezydenckich zaprzeczają jednak, by stosowali techniki zwane "czarnym PR". Nie szczędzą sobie natomiast nawzajem zarzutów brutalnych ataków.
- W Radiu Gdańsk poseł PO, prawa ręka Donalda Tuska, ze złą wolą opowiadał, jak to Lech Kaczyński zwykłego przechodnia wyzwał "Spieprzaj, dziadu", doskonale wiedząc, że nie chodziło o przechodnia, tylko o pijanego menela, który obrażał i napastował ludzi - mówił Kurski w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".
Sam jednak w Radiu Maryja mówił o Donaldzie Tusku: "Kiedyś był za aborcją, a dziś fotografuje się z arcybiskupem Dziwiszem". A także: "W 1992 roku knuł z SLD nad obaleniem rządu Jana Olszewskiego".
W atakach na Donalda Tuska "wspiera" zwolenników Lecha Kaczyńskiego ojciec Tadeusz Rydzyk. - Liberalizm to grzech - mówił dwa dni temu w swej Telewizji "Trwam". "Ujawnił" też, że dziennikarze nieprzyjaźni jego stacji zarabiają jakoby 100 tys. zł miesięcznie.
Czy taka kanonada przesądzi o wyniku prezydenckiego pokera? Wątpliwe - podkreślają eksperci. Być może jednak osłabi nieco poparcie dla przeciwnika batalii, skoro "kampania sięga bruku". Co gorsza, taka postawa współpracowników rywali w wyścigu do Pałacu Prezydenckiego na pewno utrudni formowanie koalicyjnego rządu.