Andrzej Duda wspomniał, że osobiście znał ppor. Uleryka, spotykał go w Pałacu Prezydenckim. "Był człowiekiem niezwykle zaangażowanym w wykonywanie swojej służby" - mówił prezydent. "Marek był człowiekiem skromnym, ale jednocześnie niezwykle sumiennym, a zarazem niezwykle ambitnym. Był też człowiekiem dyskretnym, niezwykle sprawnym i inteligentnym. Czyli posiadał wszystkie te cechy, które są potrzebne do wykonywania tej właśnie służby" - wymieniał Andrzej Duda. Duda wspominał, że po katastrofie smoleńskiej powierzono mu misję udania się do Moskwy, by towarzyszyć w drodze do Polski trumnie z ciałem Marii Kaczyńskiej. "Obowiązek, który tam miałem, polegał również na tym, żeby dopilnować, żeby wszystko odbyło się w sposób godny" - mówił wzruszony prezydent. "Marka już wtedy nie było, nie mógł tej misji wykonać. Ale ja mam takie poczucie, że dopełniłem tego za niego. I w tym sensie, w jakimś stopniu, stałem się jego towarzyszem broni" - powiedział ze łzami w oczach. Andrzej Duda przypomniał, że ppor. Uleryk był w osobistej ochronie prezydentów Aleksandra Kwaśniewskiego i Lecha Kaczyńskiego, a także był jednym z dwóch funkcjonariuszy, którzy dbali o bezpieczeństwo Marii Kaczyńskiej.