46-letni górnik z Rudy Śląskiej zmarł we wtorek około godz. 16. Przebywał w siemianowickiej "oparzeniówce" od piątku. Jak mówił dr Nowak podczas krótkiego briefingu w Siemianowicach Śląskich, jego stan był ciężki "od samego początku", a we wtorek został oceniony jako krytyczny. Górnik "już wcześniej" był też reanimowany. Dr Nowak zaznaczył, że zmarły był bardzo ciężko poparzony - ciężkie oparzenia objęły ok. 60 proc. powierzchni jego ciała, a także wewnętrzne drogi oddechowe. W bardzo ciężkim stanie w CLO we wtorek po południu przebywało jeszcze dwóch górników. Pozostali - według lekarzy - czuli się "dobrze". Bilans piątkowej katastrofy w rudzkiej części "Wujka" to obecnie 15 ofiar. W szpitalach znajduje się 37 poparzonych osób. Dwaj hospitalizowani dotąd górnicy zostali we wtorek wypisani do domów ze szpitala św. Barbary w Sosnowcu. Najwięcej poszkodowanych - 23 - przebywa w CLO. Pozostali w szpitalach w Sosnowcu (dwóch), Katowicach-Ochojcu (jeden), w Rudzie Śląskiej (siedmiu) oraz w Siemianowicach (trzech) i w Chorzowie (jeden). W poniedziałek do CLO przewieziono na specjalistyczne leczenie pięciu górników z Sosnowca i Katowic. Kolejny trafił tam we wtorek z Chorzowa. Piątkową katastrofę spowodował - według wstępnych ocen - zapłon, a prawdopodobnie również wybuch metanu. Wypadek miał miejsce ok. godz. 10.11. w ścianie V w pokładzie 409 na poziomie 1050 ruchu "Śląsk" połączonej kopalni "Wujek-Śląsk", należącej do Katowickiego Holdingu Węglowego. To dawna kopalnia "Śląsk" w Rudzie Śląskiej Kochłowicach.