Nie będzie błędem twierdzić, iż można ją nazwać erą Biblii ks. Jakuba Wujka, bo określany jego nazwiskiem przekład spełni rolę tekstu obowiązującego katolików posługujących się polszczyzną. Wytyczy i utrwali wyobrażenie o tym, jak po polsku brzmi słowo Boże i czym jest język sakralny. Będzie wzorem mowy pobożnej, świętej i natchnionej przez Boga. Ks. Wujek i jego poprzednicy Praca nad przetłumaczeniem na język polski Pisma Świętego zajęła ks. Jakubowi Wujkowi szczególniej kilkanaście ostatnich lat jego życia (zmarł 410 lat temu, w 1597 r.), choć wcześniej też przełożył w celach duszpasterskich sporo biblijnego tekstu. Nie była to praca całkiem pionierska, gdyż w oczywisty sposób wieńczyła trud poprzedników, co jest jak najbardziej właściwe w tym wypadku, a najzupełniej oczywiste, jeśli chodzi o pogląd na pisarską działalność, charakterystyczną dla renesansu. W tej epoce bowiem zupełnie inaczej niż dziś traktowano sprawę autorstwa. Przypomnijmy wprawdzie: gdy dwa lata wcześniej niż Biblię ks. Wujka i w tejże samej oficynie drukarskiej Jan Kochanowski publikował Psałterz Dawidów, to w poprzedzającej zbiór dedykacji dumnie samookreślił się wobec bpa Piotra Myszkowskiego: "Tyżeś mi serca dodał, żem się rymy swymi Ważył zetrzeć z poety co znakomitszymi. I wdarłem się na skałę pięknej Kalijopy, Gdzie dotychmiast nie było znaku polskiej stopy". Osiągnięcie zareklamował więc jako bezprecedensowe. Nie zmienia to faktu, iż dla kultury renesansu, a i późniejszych wieków także, było naturalne, że dokonanie może być rozpoznane tylko na tle całej serii podobnych wysiłków innych autorów. Wielu zatem szlifowało te same teksty - traktowane jako wspólna własność - próbowało ulepszać spuściznę poprzedników, wybierać najcelniejsze pośród zastanych już rozwiązań. W takim ujęciu przekład nie stawał się zastrzeżoną własnością określonego tłumacza, a podobnie też traktowano nowe oryginalne dzieła. Tym bardzie dotyczyło to przekładów biblijnych, z którymi zresztą tak dzieje się do dziś. Bo przecież jest to tekst będący własnością Kościoła, otoczony jego wyjątkową troską, a nie zastrzeżonym dobrem osobistym jednostek.