W styczniu br. Prokuratura Generalna po analizie akt śledztwa Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie w sprawie uznała, że decyzja tej prokuratury z września 2012 r. o umorzeniu śledztwa była przedwczesna i dlatego sprawa wróciła do Krakowa z sugestią Andrzeja Seremeta, by została podjęta na nowo. W środę rzecznik PG prok. Mateusz Martyniuk powiedział, że zgodnie z sugestią Seremeta krakowska prokuratura podjęła postępowanie. Zarazem wystąpiła do PG o wyłączenie jej z tej sprawy. - Prokurator generalny dla dobra postępowania przekazał sprawę Prokuraturze Apelacyjnej w Gdańsku - poinformował Martyniuk. Jednocześnie śledztwo przedłużono do 28 czerwca. Nieoficjalnie Polska Agencja Prasowa dowiedziała się, że powodem wyłączenia się krakowskiej prokuratury było to, że zajęła ona wcześniej określone stanowisko w sprawie. Umarzając w ub.r. postępowanie, prokuratura stwierdziła m.in., że CBA wbrew przepisom przedłużało operację specjalną. Aktem oskarżenia skończył się jedynie wątek wrocławskiego prawnika, który przyznał się do powoływania się na wpływy i przyjmowania korzyści majątkowych. - Co do ewentualnego wyłudzenia przez CBA zgody na czynności operacyjne, prokurator powinien wyłączyć ten materiał i poddać go prawno-karnej ocenie - a do dziś tego nie uczyniono - mówił w styczniu Seremet. - Konieczna jest ponowna analiza przede wszystkim przepisów prawnych dotyczących czynności operacyjno-rozpoznawczych prowadzonych przez CBA, bo w ocenie PG istnieje możliwość odmiennej interpretacji tych przepisów, a mianowicie taka, która pozwoliłaby prokuratorom uznać za dowód wyniki niektórych czynności operacyjno-rozpoznawczych Biura - wyjaśniał Martyniuk, odmawiając ujawnienia dalszych szczegółów. Przyznał, że nieprecyzyjna redakcja przepisów prawa może budzić wątpliwości interpretacyjne. We wrześniu 2012 r. Prokuratura Apelacyjna w Krakowie umorzyła tajne śledztwo dotyczące domniemanej korupcji z lat 2008-2009 m.in. w wymiarze sprawiedliwości, którego podstawą były informacje zdobyte podczas działań operacyjnych CBA. Podstawa umorzenia Podstawą umorzenia śledztwa było uznanie, że CBA zgromadziło materiał operacyjny bez podstawy prawnej i wbrew przepisom o CBA, a ówczesny szef Biura Mariusz Kamiński wyłudził zgodę na stosowanie podsłuchu na podstawie faktów niezgodnych z rzeczywistością. W toku śledztwa "nie zgromadzono materiałów uzasadniających podnoszenie zarzutów popełnienia przestępstw korupcyjnych wobec sędziów SN". W październiku 2012 r. w publikacji pt. "Seremet chroni kolegów przed prokuraturą" "Gazeta Polska" napisała, że "jedną z kluczowych postaci tej afery jest sędzia SN (...), dobry znajomy prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta". Gazeta podała nazwiska sędziów, którzy - według niej - byli przedmiotem operacji specjalnej CBA o kryptonimie "Alfa" oraz szczegóły sprawy. Z sędziami SN miał się kontaktować b. sędzia NSA i b. członek Krajowej Rady Sądownictwa. Pisano, że jeden z sędziów SN miał pomóc rozpracowywanemu przez CBA pośrednikowi w napisaniu pisma procesowego do SN, które inny sędzia SN - po kontakcie z tym pośrednikiem - przyjął potem do rozpoznania przez SN. B. szef CBA Mariusz Kamiński (obecnie poseł i wiceprezes PiS) zwrócił się do Seremeta o kontrolę zasadności umorzenia tego śledztwa. Z kolei aktualny szef Biura Paweł Wojtunik apelował do prokuratora generalnego o jego podjęcie. Zainteresowani sędziowie SN złożyli oświadczenia zaprzeczające zarzutom opisanym w "GP". I prezes SN Stanisław Dąbrowski oraz szef i sędziowie Izby Cywilnej SN wyrazili "oburzenie oraz zdecydowany protest przeciwko bezpodstawnemu pomawianiu" sędziów SN o działania korupcyjne i zachowania niezgodne z etyką sędziowską. Dodali, że "zawarte w doniesieniach prasowych spekulacje, pełne sprzeczności i niedomówień, nieprawdziwe i niemające pokrycia w faktach, w sposób niedopuszczalny podważają autorytet sędziów i zaufanie do najwyższego organu wymiaru sprawiedliwości w Polsce". I prezes SN mówił, że taka pomoc sędziego SN, o jakiej piszą media, byłaby "naganna i uzasadniałaby ściganie dyscyplinarne". Jednocześnie Dąbrowski mówił, że "jak dotąd nie ma żadnych materiałów pozwalających rzucać cień podejrzenia na nieskazitelność charakteru któregokolwiek z sędziów SN". Jak dodał, sprawa wynikła z tego, że "pewien pan przegrał sprawę w SN i poszedł do CBA zawiadamiając, że dał łapówkę osobie lub osobom podającym się za pośredników w kontaktach z sędziami, a mimo to przegrał sprawę". "To nie daje żadnych podstaw do sugerowania korupcji w SN" - podkreślił. Dąbrowski wystąpił do prokuratury o informacje, czy CBA zebrało dowody świadczące o nieprawidłowościach w SN - a jeżeli tak - jakie to były materiały. Prokuratura w Krakowie odmówiła mu przekazania informacji w zakresie "przedmiotu działań operacyjnych i poczynionych ustaleń". Prokurator podkreślił, że śledztwo prowadzono nie w sprawie korupcji w SN, ale powoływania się przez inne osoby na wpływy w SN.