"Gdyby dzieci żyły, to bym je chowała" - mówiła Beata Z. Matka zmienia wyjaśnienia To zmiana wyjaśnień, które kobieta złożyła wcześniej podczas śledztwa. Wówczas Beata Z. przyznała się do zarzutów stawianych przez śledczych ws. zabójstw dzieci. Z jej wyjaśnień wynikało, że dzieci rodziły się żywe i żywe były zostawiane bez należytej opieki np. na strychu domu. Mówiła też wtedy, że to postawa konkubenta, który nie interesował się nią, gdy zachodziła w kolejne ciąże, decydowała o tym, iż nie chciała tych dzieci. We wtorek Beata Z. powiedziała, że pierwsze dziecko utopił w stawie we wsi jej mąż (obecnie już nieżyjący), bo dziecko nie było jego. Troje kolejnych zmarło - jak twierdzi - po porodach, kiedy ona po porodzie zasypiała. "Jak później się obudziłam, to nie żyło" - mówiła o jednym z dzieci. Piąte, według jej wtorkowych wyjaśnień, urodziło się martwe. Beata Z.: Byłam zastraszana Pytana przez sąd i prokuratora, z czego ta zmiana wyjaśnień wynika, nie potrafiła wyjaśnić. Oskarżona mówiła też, że w śledztwie "była pod presją, była zastraszana, nie miała adwokata, nie wiedziała, co mówić". Powtórzyła, co mówiła też na pierwszej rozprawie, że "nie udzieliła dzieciom pomocy fachowej". "Bo się na tym nie znam. I nie pochowałam ich godnie, bo nie miałam za co" - mówiła we wtorek przed sądem. Pierwsza grupa świadków Na wtorek sąd zaplanował też przesłuchanie pierwszej grupy świadków. Większość z nich - to bliska rodzina oskarżonej, która na początku rozprawy skorzystała jednak z prawa do odmowy zeznań. Prokuratura Okręgowa w Łomży oskarżyła Beatę Z. o zabójstwo własnych dzieci, urodzonych w 2000, 2003, 2008, 2010 i 2012 roku, trzech chłopców i dwóch dziewczynek. Według prokuratury kobieta pozostawiała je po porodzie w takim miejscu i warunkach, w których nie miały szans na przeżycie. W ocenie śledczych nie podjęto żadnych starań, by umożliwić im przeżycie.