Za lanie wody w lany poniedziałek można sporo zapłacić. Jeśli policja nie zakwalifikuje czynu jako wybryk obyczajowy (w granicach dobrego smaku i przede wszystkim bezpieczeństwa)a wybryk chuligański - ta przyjemność może kosztować nawet 500 zł. Przy kolejnych - poważniejszych - kwalifikacjach czynu, potencjalna kara wzrasta proporcjonalnie do zagrożenia, jakie można wywołać swoim postępowaniem. Takie sankcje nie grożą za codzienne lanie wody jakie stosują studenci wszystkich uczelni, kierunków czy specjalizacji. Jedynymi poszkodowanymi w tej dziedzinie są osoby uczące się na poznańskim Uniwersytecie Medycznym, gdyż tutaj ściemniać się po prostu nie da - przynajmniej nie na taką skalę jak w pozostałych miejscach. Lekarz w rodzinie poszukiwany W zależności od zasad wprowadzonych przez wykładowcę, można opuścić najwyżej 1 lub 2 zajęcia w ciągu semestru. Najczęstszym sposobem unikania tego ograniczenia są lewe zwolnienia lekarskie. Można je kupować, lecz zdecydowanie taniej jest mieć kumpla, którego rodzic jest lekarzem. Kolejne wyjście to metoda na szefa-sadystę. Wyrozumiałość profesora w połączeniu z bezradnością spowodowaną przymusem pracy pod kierownictwem uzurpatora, który rości sobie prawo do naszego czasu 24 godziny na dobę, to bajeczna mieszanka gwarantująca nietykalność. Standardowymi wymówkami są złapana po drodze guma, spóźniony tramwaj czy wypadek samochodowy tamujący ruch. Największe pole do popisu mają tu studentki - bezradność, łzy w oczach, metoda "na blondynkę" działają na prawie każdego profesora. Należy jednak unikać powtarzania tych samych wymówek w krótkim odstępie czasowym, aby nie sprowadzić na siebie podejrzeń. Ważne jest też, by doceniać przeciwnika, jakim jest wykładowca. Kobietom ściąga się lepiej Brak przygotowanie do egzaminu rodzi możliwość do ćwiczenia kreatywności. Studencka pomysłowość nie zna granic w tej dziedzinie. Przede wszystkim ściągi... Kilkumetrowe - nawet kilkunastometrowe! - zwoje ukryte w rozmaitych miejscach, których lepiej nie wymieniać, pomocne karteczki przyklejone do skóry pod pończochami - przywilej dla kobiet, ściągi na długopisach, napisane na kartkach widoczne w ultrafiolecie (konieczny odpowiedni sprzęt) czy wreszcie popularne na każdej uczelni pomoce naukowe wydrukowane na foliach, przy odrobinie wprawy gwarantujące pełną dyskrecję. Szepty na sali konieczne są już jedynie w przypadku egzaminów z pytaniami otwartymi. Gdy mamy do czynienia z testem, po uprzednim upewnieniu się o jednolitości pytań własnych i sąsiada, najczęściej ogarnia nas choroba - kaszel, problemy z gardłem czy świąd. Ruchy ciała sugerujące numer odpowiedzi (najczęściej do 4 opcji) są może i wykrywalne, lecz nie da się ich udowodnić. Trzeba się szkolić Wyjazdy służbowe, to ulubione słowo przedstawicieli samorządów studenckich. Szkolenia, debaty, konferencje, posiedzenia, w których uczestniczą studenci innych uczelni są bardzo ważnym elementem ich działalności. Dają wiele możliwości rozwoju, poszerzenia znajomości czy wiedzy... to wersja oficjalna stosowana na pismach o dofinansowanie wyjazdów. W rzeczywistości najczęściej są to po prostu wyjazdy w celach towarzysko-imprezowych. Atrakcyjne miejsca, tani alkohol i jedna wielka impreza przez kilka dni, choć przyznać trzeba, że zawsze coś konstruktywnego z zamierzonego planu zrodzi się podczas wyjazdu, więc chyba nic w tym złego. Jeszcze kilka lat temu, w przypadku uczelni niepublicznych, zdarzały się wyjazdy samorządowców na takie delegacje do innych krajów (dość egzotycznych) lecz sytuacja finansowa zmieniła się na rynku na tyle, że studentom obecnych lat nie mówi się o tym oficjalnie. Ludzka pomysłowość nie zna granic... Studenci ciągle doskonalą się w dziedzinie ściemy stosowanej tak samo jak wykładowcy w sposobach jej wykrywania. Ujmą jest jednak stwierdzenie, że pozostają w tym zadaniu o krok za studentami... to przecież nie krok, lecz istna przepaść. Zapraszamy do naszego nowego serwisu STUDENT Tekst pochodzi z portalu: