Aleksandra Sadowska pochodzi z Wrocławia. O kobiecie stało się głośno w maju 2018 r., gdy w programie "Alarm" TVP1 przedstawiono jej dramatyczną historię. Kobieta postanowiła wytatuować sobie gałki oczne, czyli przeprowadzić zabieg, na który w przeszłości zdecydował się muzyk i celebryta o pseudonimie Popek. Aby zrealizować cel, dziewczyna udała się do warszawskiego tatuażysty Piotra A. Chciała, by jej białka były całkiem czarne. W najgorszych snach nie przypuszczała, że radykalna próba zmiany wyglądu skończy się dla niej tragicznie. Aleksandra Sadowska. Straciła wzrok, bo wytatuowała oko Kobieta po zabiegu wykonanym w listopadzie 2016 r. powiedziała tatuażyście, że straciła wzrok w jednym oku. Mężczyzna zalecił jej leki przeciwbólowe oraz okłady. Stwierdził, że tatuaż został wykonany prawidłowo. Jak się jednak okazało dziewczyna zaczęła tracić wzrok. Dziś ma jedno oko sztuczne, a na drugie prawie w ogóle nie widzi. W dodatku jego stan ciągle się pogarsza. Kobieta zdecydowała się więc skierować sprawę do sądu. I jak informuje "Super Express", właśnie zapadł wyrok skazujący dla Piotra A. Zbyt małe odszkodowanie. Prawnik nie wyklucza apelacji Sąd uznał, że mężczyzna nie umiał robić tatuaży oczu i błędnie zastosował technikę, jak przy tatuowaniu skóry. Przez to doprowadził Aleksandrę Sadowską do kalectwa. Dlatego sąd zdecydował, że tatuator musi zapłacić 150 tys. złotych odszkodowania, a ponadto ma wykonywać przez rok prace społeczne. Pełnomocnik kobiety podkreśla, że zasądzona kwota jest zbyt mała jak na szkodliwość czynu. - Rozważymy złożenie apelacji - podkreślił w rozmowie z "Super Expressem".