- Życie jest bezcenne, a to, co dzieje się obecnie w polskich kopalniach nazywamy zjawiskiem ekonomii za wszelką cenę - wyjaśnia Dominik Kolorz, szef górniczej "Solidarności". - Jeszcze nie tak dawno dochodziło do zamykania ścian z powodu zbyt wielkiego ryzyka dla ludzi. Teraz już o tym nie słyszę. Tak miało się stać ze ścianą, gdzie zginęli górnicy z "Halemby". Według Kolorza sytuacja w rudzkiej kopalni ujawnia wszystkie patologie jakie rządzą obecnie górnictwem. Przykład idzie z góry. - W Kompanii Węglowej panuje burdel organizacyjny. Nikt nie wie, za co odpowiada - mówi związkowiec. Dwa dni temu na ręce górniczej "Solidarności" trafił raport zlecony przez Kompanię Węglową, z którego wynikało, że zatrudnienie w "Halembie" trzeba zredukować o 800 osób. - Brak fachowych rąk do pracy to główne źródło problemów - wyjaśnia Kolorz. - Potem zatrudnia się zewnętrzne firmy, w których dziś pracuje ok. 19 tysięcy pracowników. Właśnie taka firma wydobywała sprzęt z poziomu 506. W takich firmach i firemkach zwykle są zatrudniani ludzie leciwi, albo młokosy. Gdy trafią w ekstremalne warunki nie wiedzą co robić. Szkolenie pracownika np. ze spółki Mard trwa bardzo krótko. To dwa dni teorii i miesiąc praktyki. Jak 21-letni człowiek ma bezpiecznie poruszać się 1030 metrów pod ziemią w temperaturze 28 stopni C? Kolorz uznaje za skandaliczną procedurę przetargową - Przetarg, który miał miejsce w "Halembie" był dwa razy rozstrzygany. Firma Mard oprotestowała wyniki pierwszego przetargu i wygrała - mówi. Szefem firmy jest były nadsztygar z "Halemby"... Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki, odpowiedzialny za restrukturyzację górnictwa, piętnuje przede wszystkim brak wystarczających inwestycji w górnictwie, co mści się w tragiczny sposób na górnikach. - Nie budujemy nowych szybów. 45 proc. wydobycia pochodzi z tzw. podpoziomów, a więc wyrobiska powstają pod najniższym poziomem wydobycia, które odbywa się w skrajnie trudnych warunkach i bardzo głęboko - wyjaśnia. W śląskich kopalniach jest kilkadziesiąt ścian z zablokowanym sprzętem, który czeka na wydobycie. Aby otworzyć taką otamowaną ścianę, trzeba skalkulować ryzyko - w przypadku Rudy Śląskiej akcję powinni przeprowadzić wyszkoleni ratownicy, a nie wybrana w przetargu firma zewnętrzna.