Wyroki w sprawie "Iskry"
Karę roku więzienia w zawieszeniu oraz 7 tys. zł grzywny dla gen. Mieczysława W., który z trybuny honorowej wydawał decyzje o lotach, orzekł sąd wojskowy w sprawie katastrofy "Iskry". W 1998 r. zginęło w niej dwóch pilotów.
Na 6 miesięcy więzienia w zawieszeniu i 3 tys. zł grzywny sąd skazał płk. Jakuba M., ówczesnego dowódcę zgrupowania lotniczego w Mińsku Maz. Sąd umorzył sprawę trzeciego oskarżonego, mjr. Jacka Sz., który był wtedy kierownikiem lotów. Oskarżeni byli o nieumyślne spowodowanie katastrofy przez umyślne przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków.
W dniu Święta Niepodległości, 11 listopada 1998 r., samolot "Iskra", lecący z Mińska Maz. na zwiad pogody przed defiladą innych maszyn nad pl. Piłsudskiego w Warszawie, rozbił się pod Otwockiem po kilku minutach lotu w bardzo trudnych warunkach pogodowych. Mimo to nad miastem i trybuną honorową z najważniejszymi osobami w państwie przeleciały wówczas na bardzo małej wysokości dwa samoloty wojskowe Su-22. Dwa Migi-29 zawróciły, gdyż piloci uznali lot za zagrożenie życia.
Wszyscy trzej oskarżeni w sprawie katastrofy "Iskry" popełnili nieumyślnie przestępstwo narażenia na katastrofę tego samolotu oraz dwóch innych par samolotów, które wysłano na przelot nad trybuną honorową w Święto Niepodległości 1998 r. - podkreślił Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie uzasadniając dzisiejszy wyrok w tej sprawie.
Sąd podkreślił, że decyzje o locie tych samolotów w tak złych warunkach pogodowych i na wysokości mniejszej niż minimalna, były błędne.
Kary zróżnicował na zasadzie "im więcej władzy, tym więcej odpowiedzialności". Sąd nie wykluczył, że gdyby nie telefony gen. Mieczysława W. do dowódcy zgrupowania w Mińsku Mazowieckim, płk. Jakuba M., być może samoloty by w ogóle nie wystartowały.
Sąd umorzył postępowanie wobec kierownika lotów z Mińska mjr. Jacka Sz., gdyż protestował on przeciwko wysłaniu samolotów, choć jego dramatem - jak mówił sąd - było bezgraniczne zaufanie wobec przełożonych.
Generał W. nie chciał komentować wyroku. Niektórzy obrońcy nie wykluczają apelacji. Apelacji nie wyklucza także prokurator wojskowy ppłk. Krzysztof Parulski, który wyraził zarazem satysfakcję z wyroku i jego uzasadnienia. Pełnomocnik wdów po pilotach przypomniał po raz kolejny, że "proces był kulawy", gdyż nie stanął przed sądem dowódca Wojsk Lotniczych gen. Kazimierz Dziok.
Dlaczego wyroki są tak niskie, o tym posłuchaj też w relacji reportera RMF, Tomasza Skorego:
Proces trwał 4,5 roku, oskarżeni odpowiadali z wolnej stopy. Formalnie groziło im do 10 lat więzienia. Prokurator wojskowy zażądał kary półtora roku w zawieszeniu na trzy lata i 10 tys. zł grzywny dla gen. W., roku i trzech miesięcy w zawieszeniu na trzy lata i 5 tys. zł grzywny dla płk M. oraz 1200 zł grzywny dla mjr Sz. Obrońcy oraz sami oskarżeni prosili o uniewinnienie.
RMF/PAP