Zastępca wojskowego prokuratora okręgowego w Warszawie płk. Ireneusz Szeląg powiedział w TOK FM, że sprawa zostanie przekazana do cywilnej prokuratury w Radomiu. Mężczyźnie grozi do dwóch lata więzienia. Prokurator nie chciał ujawnić, w jaki sposób udało się znaleźć radomskiego radioamatora. Według zapisu rozmowy pilotów z wieżą kontrolną, do którego dotarła TVN24, wynika, że Białorusini, chwilę przed katastrofą myśliwca, otrzymali polecenie, aby się katapultować. - Su-27 wychodź! Wychodź! Katapultuj się, katapultuj się!! - tak miały brzmieć ostatnie komendy, które dotarły do lotników. Myśliwiec Su-27 spadł w niedzielę po południu, w czasie pokazu akrobacji podczas drugiego dnia Air Show. W katastrofie zginęli dwaj doświadczeni lotnicy, z ponad 20-letnim stażem lotniczym. Oficjalna białoruska agencja BEŁTA podała, powołując się na rzecznika ministerstwa obrony w Mińsku, że w wypadku w Radomiu zginęli: zastępca dowódcy zachodniego operacyjno-taktycznego dowództwa Sił Powietrznych i Wojsk Obrony Przeciwlotniczej Białorusi płk Alaksandr Marficki i zastępca dowódcy 61. myśliwskiej bazy lotniczej płk Alaksandr Żurawlewicz. W niedzielę śledztwo w sprawie katastrofy myśliwca wszczęła Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. W poniedziałek śledztwo wszczęła także białoruska prokuratura wojskowa. Jak podała agencja AFP ma ono dotyczyć "naruszenia przepisów lotu oraz przygotowań do lotu, w wyniku czego zginęły co najmniej dwie osoby". Przyczyną katastrofy białoruskiego myśliwca Su-27 na pokazach lotniczych w Radomiu w ubiegłą niedzielę mogło być nieprawidłowe funkcjonowanie pokładowych urządzeń elektronicznych - informował rosyjski dziennik "Izwiestija", powołując się na przedstawicieli biura konstrukcyjnego imienia Suchoja. - Na nagraniu wideo dokładnie widać, jak po wykonaniu figury wyższego pilotażu pilot stara się włączyć dopalacz. Na pewien czas dym z silników stał się gęstszy, ale potem stał się bledszy niż normalnie. Maszynie po prostu nie starczyło ciągu i runęła na ziemię - powiedział rozmówca gazety. Jak piszą "Izwiestija", w biurze projektującym samoloty Su uważa się, że niedzielny wypadek mógł być następstwem przeprowadzanej na Białorusi modernizacji myśliwców bez współpracy z ich producentem. Wykorzystuje się przy tym nielicencjonowane wyposażenie pokładowe przeznaczone dla klientów z krajów Trzeciego Świata. - W samolocie nieprawidłowo zadziałała awionika i piloci utracili kontrolę nad pracą silników - cytuje gazeta krążącą wśród konstruktorów opinię. Zobacz katastrofę Su-27: Czytaj też: Piloci Su-27 otrzymali polecenie katapultowania Su-27 spadł wskutek usterki