Do zdarzenia doszło pod koniec stycznia 2005 roku podczas rutynowej operacji przepukliny pachwinowej u 48-letniej pacjentki z Zebrzydowic. Lekarz wyciął pacjentce macicę. Dziecko - zdrowy chłopczyk - zmarło. Chirurg, a także kobieta, utrzymywali, że nie wiedzieli o ciąży. Pacjentka sądziła, że brak miesiączki wywołany był klimakterium. Nie czuła też ruchów dziecka. Przed operacją przepukliny nosiła specjalny pas ściągający. Po zabiegu lekarz sam zgłosił się na policję, a następnie do prokuratury, która mu postawiła dwa zarzuty: spowodowanie bezpłodności i nieumyślnego spowodowania śmierci. Lekarz nie przyznał się do winy, twierdził, że podczas usuwania przepukliny zauważył, iż macica jest sina i był przekonany, że ma do czynienia z nowotworem. Prokuratura w Cieszynie prowadziła śledztwo przez trzy lata. Prokuratorzy tłumaczyli to kłopotami z uzyskaniem opinii biegłych. Ostatecznie w przesłanej opinii zaznaczyli, że popełniony został błąd w sztuce. Przed usunięciem macicy lekarz nie skonsultował się z ginekologiem i nie zlecił badania USG. Kobieta jest matką dwojga dzieci. Po zabiegu nie złożyła skargi na chirurga.