Spór pomiędzy europarlamentarzystami toczy się od wielu miesięcy. W styczniu 2018 roku Ryszard Czarnecki w jednym z wywiadów powiedział: "Pani von Thun und Hohenstein wystąpiła w roli donosicielki na własny kraj. (...) Podczas II wojny światowej mieliśmy szmalcowników, a dzisiaj mamy Różę von Thun und Hohenstein i niestety wpisuje się ona w pewną tradycję". Jak tłumaczył potem Czarnecki, wypowiedź ta była jego reakcją na wystąpienie Thun w materiale niemiecko-francuskiej telewizji, na temat sytuacji polityczno-społecznej w Polsce pod rządami PiS. W materiale pokazano m.in. fragmenty antyrządowych demonstracji, a europosłanka miała zasugerować, że Polska zmierza w kierunku dyktatury. Wypowiedź Czarneckiego odbiła się szerokim echem na arenie międzynarodowej. W lutym 2018 roku europoseł PiS został odwołany przez większość w europarlamencie ze stanowiska wiceszefa tej instytucji. W kwietniu 2018 r. Czarnecki złożył skargę na decyzję PE w swojej sprawie. Zarzucał w niej, że naruszono jego prawo do obrony czy wysłuchania. W czerwcu 2019 roku sąd UE oddalił skargę europosła na decyzję o pozbawieniu go stanowiska wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego. "Wytaczam proces Ryszardowi Czarneckiemu. Żądam, by wyprostował publicznie wstrętne słowa" - zapowiedziała w lutym ub. roku europosłanka Róża Thun i skierowała da sądu pozew przeciwko Czarneckiemu. Domaga się w nim publikacji przeprosin w mediach oraz przekazania kwoty 50 tysięcy złotych na rzecz organizacji "Forum Dialogu" oraz stowarzyszenia "Dzieci Holokaustu". Thun: Wypowiedź pana Czarneckiego wyzwoliła falę hejtu W poniedziałek w Sądzie Okręgowym w Warszawie odbyła się rozprawa w tej sprawie. Na sali sądowej pojawiła się Róża Thun. Nie było natomiast Ryszarda Czarneckiego. Róża Thun podkreślała przed sądem, że słowa europosła był dla niej "szokiem, że coś takiego może paść publicznie. Poczułam się głęboko zraniona. Poczułam, że zostałam publicznie bardzo obrażona" - mówiła na sali rozpraw. Zaznaczyła, że sformułowanie to zniszczyło "jej poczucie godności" i miało negatywne konsekwencje dla niej oraz jej rodziny. "Wypowiedź pana Czarneckiego wyzwoliła falę hejtu, kłamstwa i pomówień" - stwierdziła Thun. Dodała, że zdarza się, że spotyka osoby na ulicy, które zwracają się do niej "słowami Ryszarda Czarneckiego" oraz, że niedawno toczyła proces w Krakowie przeciwko człowiekowi, który groził jej śmiercią. "Przychodziły listy używające takich określeń (...). Dostałam kilka maili z taką treścią (...). Pan Czarnecki porównał mnie do ludzi, którzy za pieniądze wydawali na pewną śmierć współobywateli. Dla kogoś wychowanego w tradycji walki o wolną Polskę od zaborców, okupantów i od komunistów, porównywanie mnie w ten sposób jest czymś głęboko raniącym (...). Nasz rodzinny stosunek do społeczności żydowskiej jest specyficzny, specjalny, intensywny, bo podczas okupacji, u mojej babki była dziewczynka żydowska przez wiele lat (...). To co święte zostało oblane świństwem" - powiedziała Róża Thun. Z kolei pełnomocnik Ryszarda Czarneckiego wskazywał w sądzie, że jego wypowiedź nie miała na celu uderzać w rodzinę europosłanki, a wypowiedź była użyta w konkretnym kontekście. "Ten tekst nie był zwykłą, prostą inwektywą. Pani powódka wypowiadała się na forum międzynarodowym i pan Ryszard Czarnecki uznając, że tego rodzaju wypowiedź jest niewłaściwa, w pewien sposób ją skomentował. Ta wypowiedź została sformułowana w relacjach klasycznie politycznych" - stwierdził pełnomocnik Czarneckiego. Ogłoszenie wyroku w tej sprawie Sąd Okręgowy w Warszawie zaplanował na 9 sierpnia.