W środę przed Sądem Okręgowym w Warszawie zakończyły się mowy końcowe w toczącym się po raz trzeci od 1994 r. procesie Kiszczaka. Podsądny i jego obrońca wnieśli o uniewinnienie. 82-letniemu Kiszczakowi grozi do 10 lat więzienia. W maju prokurator zażądał dla niego kary czterech lat więzienia, zmniejszonej na mocy amnestii z 1989 r. o połowę i o zawieszenie jej na pięć lat. Kary "adekwatnej do winy" domagają się pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych. Stanisław Płatek, przywódca strajku w "Wujku", chce skazania Kiszczaka, pozostawiając wymiar kary do uznania sądu. Według aktu oskarżenia Kiszczak sprowadził "powszechne niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia ludzi", wysyłając 13 grudnia 1981 r. tajny szyfrogram do jednostek milicji, mających m.in. pacyfikować zakłady strajkujące po wprowadzeniu stanu wojennego. Zdaniem prokuratury, bez podstawy prawnej Kiszczak przekazał w nim dowódcom poszczególnych oddziałów MO swe uprawnienia do wydania rozkazu użycia broni przez te oddziały. Według prokuratury było to podstawą działań plutonu specjalnego ZOMO, który 15 i 16 grudnia strzelał w kopalniach "Manifest Lipcowy" i "Wujek". W ostatnim słowie Kiszczak powiedział, że oskarżono go z powodów politycznych, a szyfrogram był zgodny z prawem. "Święty Piotr nie będzie wiedział, za co wpuścić mnie do nieba" -oświadczył. Przypomniał, że zakazał strzelania w "Wujku". Jego zdaniem, "górnicy dopuścili się tam ciężkiego naruszenia prawa, a milicjanci wykonywali swój obowiązek". Wyraził "szczery żal" z powodu śmierci górników, którą nazwał "największą porażką stanu wojennego". Powtórzył zarazem, że był on legalny i "uratował Polskę przed tysiącami nieboszczyków". Jego obrońca, mec. Grzegorz Majewski przekonywał sąd, że tragedia w "Wujku" nie ma związku z szyfrogramem, a żaden milicjant nie zeznał, by strzelał właśnie na jego podstawie. Według adwokata, nie był on rozkazem, lecz tylko informacją o przepisach stanu wojennego. Podkreślał, że dopisek Kiszczaka na szyfrogramie pozwalał na strzelanie jedynie wobec zagrożenia życia milicjantów. Sprawę Kiszczaka, z powodu złego stanu zdrowia, wyłączono w 1993 r. z katowickiego procesu b. milicjantów oskarżonych w sprawie śmierci górników. Zapadł już w nim prawomocny wyrok skazujący. W czerwcu katowicki sąd apelacyjny złagodził wyrok b. dowódcy plutonu specjalnego Romualdowi Cieślakowi - z 11 do 6 lat więzienia. 13 jego podwładnych dostało zaś wyroki od 3,5 do 4 lat - wyższe niż w I instancji. Warszawski proces Kiszczaka zaczął się jesienią 1994 r. W 1996 r. uniewinniono go, a w 2004 r. skazano na dwa lata więzienia w zawieszeniu. Oba wyroki uchylał potem sąd II instancji. Obecny proces ruszył we wrześniu 2006 r. Był wiele razy przerywany z powodu złego zdrowia oskarżonego (może brać udział w rozprawie tylko dwie godziny dziennie). Kiszczaka czekają wkrótce także inne procesy - za wprowadzenie stanu wojennego oraz za prześladowania podległych mu funkcjonariuszy z powodów religijnych. Od 1945 r. był on funkcjonariuszem Informacji Wojskowej (kontrwywiadu wojska). Od 1957 r. - funkcjonariusz Wojskowej Służby Wewnętrznej. W 1972 został szefem wywiadu wojskowego. Od 1979 r. - szef kontrwywiadu WSW. W 1981 r. został szefem MSW jako bliski współpracownik gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Członek WRON, brał udział w organizowaniu stanu wojennego. Członek Biura Politycznego KC PZPR w latach 1986-90. Był uczestnikiem rozmów w Magdalence i prac Okrągłego Stołu w 1989 r. Desygnowany na premiera w lipcu 1989 r.; nie zdołał utworzyć rządu. W rządzie Tadeusza Mazowieckiego miał funkcję wicepremiera. W lipcu 1990 r. wycofał się z polityki, przekazując resort Krzysztofowi Kozłowskiemu.