Proces w tej sprawie odbywał się po raz drugi; poprzedni wyrok został uchylony. Szymon zmarł w lutym 2010 r. na skutek obrażeń doznanych po uderzeniu w brzuch. Jego ciało rodzice porzucili w stawie w Cieszynie. Nie wiadomo, który z rodziców go uderzył - obarczają się wzajemnie winą. Przez dwa lata nie było wiadomo, kim jest odnaleziony w stawie chłopczyk. Według prokuratora Arkadiusza Jóźwiaka nie ulega wątpliwości, że rodzice dopuścili się zbrodni zabójstwa z tzw. zamiarem ewentualnym - po spowodowaniu u Szymona ciężkich obrażeń nie udzielili mu pomocy, godząc się na jego śmierć. "To było bezbronne dziecko, skazane na łaskę rodziców. Wykazali się oni całkowitą obojętnością, nie udzielili mu pomocy, doprowadzając w efekcie do jego śmierci" - powiedział oskarżyciel. Zdaniem obrony rodzice nie zakładali, że ich dziecko może umrzeć i nie mieli świadomości, że narażają życie dziecka nie jadąc z nim do lekarza. "Nie da się przyjąć, że doszło do zaniechania ze świadomością śmierci dziecka, godzenia się na skutek śmiertelny" - mówił mec. Andrzej Herman. "Kluczowy jest zamiar w chwili popełnienia czynu. To że u Szymona doszło do zapalenia otrzewnej wiemy od biegłych. Gdyby rodzice o tym wiedzieli, zachowaliby się inaczej" - przekonywał mec. Marek Krupski.