Sąd Rejonowy dla Łodzi-Śródmieścia wydał wyrok w sprawie nielegalnego pozwolenia na broń uzyskanego przez Cezarego Grabarczyka - byłego ministra sprawiedliwości. Został skazany na rok więzienia, a wykonanie kary zostało warunkowo zawieszone na rok próby. Politykowi wymierzono również karę grzywny w wysokości 7200 zł. Sąd zobowiązał również do informowania kuratora o przebiegu okresu próby co pięć miesięcy. - Oskarżonego Cezarego Grabarczyka uznaję w ramach zarzucanego mu czynu za winnego tego, że w dniu 19 marca 2012 r. w Łodzi działając w celu osiągnięcia dla siebie korzyści osobistych polegającej na uzyskaniu pozwolenia na posiadanie dwóch jednostek broni palnej bojowej do ochrony osobistej oraz w wspólnie i w porozumieniu z funkcjonariuszami policji (...) uprawnionymi do wystawienia tych dokumentów poświadczył w protokole z egzaminów ws. wydania pozwolenia na broń, kartach egzaminacyjnych i listach obecności z teoretycznej i praktycznej części egzaminów, liście wyników strzelań i decyzji nieprawdę, co do faktu przeprowadzenia tego egzaminu i jego pozytywnego wyniku, przekraczając tym samym uprawnienia i niedopełniając obowiązków wynikających z ustawy o broni i amunicji i rozporządzenia MSWiA - ogłosił sędzia Michał Racięcki. Taką samą karę sąd wymierzył byłemu posłowi PiS Dariuszowi S., któremu zarzucono popełnienie takich samych jak Grabarczykowi przestępstw - przekroczenia uprawnień i poświadczenia nieprawdy w związku z procedurą uzyskania pozwolenia na posiadanie broni palnej. Z kolei na karę grzywny 12,5 tys. zł skazana została lekarka Beata J., której Prokuratura Regionalna w Katowicach zarzuciła poświadczenie nieprawdy w orzeczeniach lekarskich oskarżonych. Wyroki są nieprawomocne. Oskarżonych nie było na sali podczas ogłaszania wyroku. Grabarczyk: Nie przyznaję się do winy W przeszłości Grabarczyk stwierdził w rozmowie z dziennikarzami, że nie czuje się winny. - Powiedziałem przed sądem, iż nie przyznaję się do winy. Ta sprawa była badana już bardzo skrupulatnie w 2015 roku i wówczas prokuratura nie miała wątpliwości i umorzyła to postępowanie - dodał. Stwierdził wtedy również, że został ono podjęte ponownie "ze względów politycznych". Proces polityka PO przed Sądem Rejonowym dla Łodzi-Śródmieścia toczył się od 2019 r. i dotyczy poświadczania w 2012 r. przez Cezarego Grabarczyka (zezwolił na podawanie nazwiska) nieprawdy w protokole z egzaminu na broń i w kartach egzaminacyjnych oraz przekroczenia uprawnienia w celu osiągnięcia osobistej korzyści. Za pierwsze przestępstwo groziło mu do ośmiu lat, za drugie - do 10 lat więzienia. Ostatnia rozprawa w tej sprawie odbyła się w lutym. Sąd wysłuchał na niej jeszcze raz wyjaśnień złożonych przez Grabarczyka i zamknął przewód sądowy. Grabarczyk: Działałem zgodnie z poleceniami W mowach końcowych prok. Tomasz Pałka z Prokuratury Regionalnej w Katowicach wskazał, że w jego ocenie przebieg postępowania w pełni potwierdził nieprawidłowości, które miały miejsce na etapie postępowania administracyjnego w zakresie wydania decyzji o posiadaniu broni palnej dla oskarżonych. Wniósł o uznanie Grabarczyka oraz drugiego oskarżonego o ten sam czyn byłego posła PiS Dariusza S. za winnych i domagał się dla nich półtora roku więzienia, w zawieszeniu na dwa lata oraz grzywny w wysokości po 15 tys. zł. Obrońcy Grabarczyka oraz drugiego oskarżonego przekonywali, że są oni niewinni. - Wnoszę o uniewinnienie. (...) Nie miałem żadnego powodu, aby była wobec mnie zmieniana procedura uzyskania pozwolenia na broń. Nie miałem żadnej obawy, co do moich umiejętności zarówno teoretycznych, jak i praktycznych. Nie wchodziłem z nikim w żadne porozumienia w tej sprawie. Działałem zgodnie z poleceniami osoby, do której jako urzędnika, musiałem mieć zaufanie - powiedział w mowie końcowej były minister sprawiedliwości. Dodał wówczas, że orzeczenie sądu, które zapadnie w tej sprawie jest dla niego szczególnie ważne ze względu na pełniony przez niego zawód zaufania społecznego. Oskarżenia wobec posła PO Prokuratura Regionalna w Katowicach oskarżyła posła PO, że w 2012 roku miał poświadczyć nieprawdę w protokole z egzaminu na broń i w kartach egzaminacyjnych oraz przekroczyć uprawnienia w celu osiągnięcia osobistej korzyści. Grabarczyk był wówczas posłem i wicemarszałkiem Sejmu. Na podstawie poświadczających nieprawdę dokumentów doszło do wydania decyzji pozwalającej na posiadanie przez posła dwóch sztuk broni palnej bojowej i zaświadczenia uprawniającego go do nabycia takiej broni. W trakcie procesu polityk nie przyznał się do postawionych mu zarzutów. Złożył obszerne wyjaśnienia w sprawie, odmówił jednak odpowiedzi na pytania prokuratora, zarzucając prokuraturze "naruszenie zasady obiektywizmu". - Nigdy nie oczekiwałem i nie prosiłem, by egzamin - zarówno teoretyczny, jak i praktyczny - odbył się w niezgodny z przepisami sposób - przekonywał na pierwszej rozprawie Grabarczyk. Z zebranego przez Prokuraturę Regionalną w Katowicach materiału dowodowego wynika, że Grabarczyk nie uczestniczył w teoretycznym i praktycznym egzaminie dla ubiegających się o pozwolenie na posiadanie broni palnej 19 marca 2012 r. przed komisją powołaną przez Komendanta Wojewódzkiego Policji w Łodzi. Mimo to pozwolenie tego samego dnia uzyskał. Według śledczych, były minister zwrócił się o pomoc w zdobyciu pozwolenia na broń do znajomego, który skontaktował go z odpowiedzialnym za wydawanie takich decyzji naczelnikiem wydziału w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Łodzi. Poseł i jego znajomy odwiedzili naczelnika w końcu stycznia 2012 roku. W czasie ich rozmowy policjant wezwał podwładną, której wręczył pieniądze i wysłał do banku, by natychmiast opłaciła za Grabarczyka wniosek o pozwolenie na broń. Z ustaleń katowickiej prokuratury wynika też, że w marcu, także w gabinecie naczelnika Komendy Wojewódzkiej Policji, Grabarczyk zdał celująco egzamin teoretyczny, będący warunkiem uzyskania pozwolenia na broń - mimo że powinien się on odbyć w obecności komisji egzaminacyjnej. Polityk PO bezbłędnie wypełnił wszystkie odpowiedzi w teście. Ponad dwa lata później, kiedy po wybuchu afery stracił pozwolenie na broń i ubiegał się o nie ponownie, nie zdał tego egzaminu. Egzamin na broń. Grabarczyk umieścił opłatę po dwóch miesiącach, chociaż był to warunek przystąpienia Prokuratura twierdzi, że ówczesny wicemarszałek Sejmu w ogóle nie podszedł do praktycznego egzaminu. Potwierdzają to świadkowie, którzy zdawali egzamin w terminie, w którym miał do niego przystąpić także Grabarczyk. Prokuratura przekazała też, że 500 zł obowiązkowej opłaty za egzamin Grabarczyk uiścił dopiero po ponad dwóch miesiącach od egzaminu, choć była ona warunkiem przystąpienia do egzaminu. Jak wynika z ustaleń śledztwa, jako "praktyczny egzamin" politykowi zaliczono prywatną wizytę ze znajomymi na strzelnicy - było to co najmniej kilka dni wcześniej, mimo że przepisy przewidują odwrotną kolejność składania egzaminów. Opłatę za ten egzamin Grabarczyk wniósł dopiero po dwóch miesiącach, mimo że była warunkiem przystąpienia do egzaminu. Ten sam akt oskarżenia obejmował Dariusza S., któremu zarzucono popełnienie takich samych jak Grabarczykowi przestępstw - przekroczenia uprawnień i poświadczenia nieprawdy w związku z procedurą uzyskania pozwolenia na posiadanie broni palnej, a także lekarkę Beatę J., której Prokuratura Rejonowa w Katowicach zarzuciła poświadczenie nieprawdy w orzeczeniach lekarskich, w których stwierdziła brak przeciwskazań do ubiegania się o wydanie pozwoleń na broń dla Grabarczyka Dariusza S.