Prokuratura poinformowała, że śledztwo zostało umorzone "wobec stwierdzenia, iż czyn nie zawiera znamion przestępstwa". W prowadzonym od sierpnia śledztwie dotyczącym publicznego znieważenia prezydenta prokuratura m.in. przesłuchała w charakterze świadka Palikota, uzyskała również opinię biegłego językoznawcy. Jak podano w komunikacie, biegły stwierdził, iż "wypowiedź Palikota nie może być uznana za zniewagę". Postanowienie prokuratury jest nieprawomocne. Śledztwo dotyczące wypowiedzi Palikota toczyło się w związku z artykułem 135 Kodeksu karnego, według którego: "Kto publicznie znieważa Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech". Jest to przestępstwo ścigane z urzędu. Palikot 22 lipca odnosił się w TVN24 do wcześniejszej publikacji "Dziennika", dotyczącej rozmowy prezydenta Lecha Kaczyńskiego i szefa MSZ Radosława Sikorskiego ws. tarczy antyrakietowej. Gazeta przytoczyła zrekonstruowane fragmenty tajnej rozmowy z 4 lipca w BBN. Prezydent - według gazety - miał pytać Sikorskiego m.in. czy to on tłumaczył telefoniczną rozmowę Tuska z wiceprezydentem USA Dickiem Cheney'em. Dopytywał się też, czy Sikorski zna Rona Asmusa, prominentnego polityka amerykańskich demokratów. "Dz" napisał także o wymianie zdań między Sikorskim a szefową Kancelarii Prezydenta Anną Fotygą, podczas której minister spraw zagranicznych miał powiedzieć: "Można być prezydentem, ale można być też chamem". "Uważam prezydenta Lecha Kaczyńskiego za chama. Rzeczywiście jego wypowiedzi, które przytacza "Dziennik", dotyczące sposobu protokołowania spotkania z ministrem spraw zagranicznych, są chamskie i one go kompletnie dyskredytują jako prezydenta tego kraju" - powiedział Palikot w TVN24. Jego wypowiedź wzbudziła m.in. krytykę posłów PiS. Skierowali oni wniosek o ukaranie Palikota do Komisji Etyki Poselskiej oraz zawiadomienie do prokuratury. Prokuratura Rejonowa Warszawa-Mokotów bada jeszcze, czy - z doniesienia posłów PiS - wszcząć śledztwo w sprawie znieważenia prezydenta RP przez Janusza Palikota (PO) w TVN24 słowami o "psychopatycznej postaci". Lubelska prokuratura umorzyła w br. inne śledztwo w sprawie znieważenia prezydenta przez Palikota, który pytał o ewentualne nadużywanie alkoholu przez Lecha Kaczyńskiego. Uznano, że czyn Palikota może być uznany tylko za przestępstwo pomówienia, które jest ścigane z oskarżenia prywatnego. Sąd Okręgowy w Lublinie utrzymał w mocy postanowienie prokuratury, umarzające to śledztwo. Także sąd - tym razem w Gdańsku - ma zbadać 14 stycznia zażalenie prezydenta na umorzenie śledztwa w sprawie znieważenia go przez Lecha Wałęsę słowami: "durnia mamy za prezydenta". W lutym 2007 r., po ujawnieniu przez prezydenta RP raportu z weryfikacji WSI, Wałęsa powiedział w TVN24, że raport jest "głupi" i "w ogóle nie uwzględnia tamtych czasów". Dokument wskazywał m.in., że Wałęsa ponosi "szczególną odpowiedzialność" za nieprawidłowości w WSI. Na stwierdzenie dziennikarki, że wykrzyczał swój żal do L. Kaczyńskiego, Wałęsa odparł: "Bo tego durnia mamy za prezydenta". Wałęsa przepraszał za te słowa, "jeśli ktokolwiek z rodaków poczuł się nimi urażony". W lutym tego roku Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła śledztwo uznając, że wypowiedź Wałęsy była emocjonalna, ale nie znieważająca i nie nosiła cech przestępstwa. Kancelaria Prezydenta RP złożyła zażalenie, którego prokuratura nie uwzględniła. Najgłośniejsza tego rodzaju sprawa dotyczyła Huberta H., bezdomnego z Dworca Centralnego w Warszawie, który pijany, w obecności zatrzymujących go policjantów, wulgarnie wyraził się o prezydencie i ówczesnym premierze. W grudniu 2006 r. Sąd Okręgowy w Warszawie umorzył proces w tej sprawie uznając, że czyn zarzucony Hubertowi H. miał znikomą szkodliwość społeczną. W 2007 r. warszawska prokuratura umorzyła zaś śledztwo w sprawie artykułu w niemieckim "Die Tageszeitung" pt. "Młody polski kartofel. Dranie, które chcą rządzić światem", opublikowanym na tydzień przed planowanym spotkaniem prezydenta Kaczyńskiego z kanclerz Niemiec Angelą Merkel i prezydentem Francji Jacquesem Chirakiem. Autor tekstu porównał w nim polskiego prezydenta do kartofla; szydził też z jego matki. Jak twierdziły niektóre polskie i niemieckie media, artykuł był przyczyną odwołania przez prezydenta udziału w spotkaniu w Weimarze.