W niedzielę około godz. 6 rano na autostradzie M5 w okolicy miejscowości Kiskunfélegyháza na południu Węgier doszło do wypadku autokaru, wiozącego polskich turystów z Bułgarii do kraju. Jechało nim 46 osób, wśród nich dwóch kierowców. Jeden z pasażerów zginął na miejscu, trzy osoby doznały poważniejszych obrażeń. Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Bielsku-Białej Agnieszka Michulec powiedziała w poniedziałek po południu, że czynności związane z wypadkiem podjęła Prokuratura Rejonowa Bielsko-Biała - Południe. Sprawą zajęła się bielska prokuratura, bo w tym mieście siedzibę ma firma organizująca wyjazd. Niewykluczone, że po przeprowadzeniu pierwszych czynności przez prokuraturę rejonową, sprawę przejmie prokuratura okręgowa. "Jest to na razie postępowanie wyjaśniające. Czynności są prowadzone równolegle (ze stroną węgierską - przyp. red.), ponieważ pierwszeństwo w prowadzeniu śledztwa w tej sprawie mają węgierskie organy ścigania" - zaznaczyła prok. Michulec. To od decyzji Węgrów zależy, czy postępowanie zostanie przekazane do Polski, czy też zostanie przeprowadzone w tym kraju w całości. Rzeczniczka wskazała, że zakres i kierunki postępowania polskiej prokuratury będą uzależnione właśnie od decyzji węgierskich organów ścigania. Większość pasażerów nadal w szpitalach Jak przekazały w poniedziałek przed południem służby wojewody śląskiego, większość pasażerów autokaru nadal przebywa w szpitalach, przechodząc badania. Ci, którzy decyzją lekarzy mogą opuścić szpitale, są przewożeni do hotelu, przy którym czekają autokary organizatora wyjazdu. W niedzielę po południu na miejsce dotarł inny autokar, mający zabrać do Polski pasażerów, którzy nie doznali poważniejszych ran. Do poniedziałkowego poranka nie zapadła jednak decyzja o jego powrocie. Organizator wyjazdu sygnalizował, że zależy to przede wszystkim od decyzji węgierskich lekarzy. Do czasu powrotu, jak przekazał wcześniej dyrektor i właściciel bielskiego biura podróży Marco, które było organizatorem wyjazdu, Marek Sanetra, pasażerowie mają zapewnione hotel i wyżywienie. Okoliczności wypadku Po wypadku Ministerstwo Spraw Zagranicznych informowało, że w jego następstwie jeden z pasażerów zginął, a 24 osoby trafiły do szpitala, wśród nich trzy w stanie ciężkim. W niedzielę wieczorem telewizja węgierska podała, że na miejscu zmarł 35-letni mężczyzna, który wypadł przez okno i został przygnieciony przez autokar. Według relacji telewizji jeszcze zanim na miejsce przybyły służby ratownicze, wielu pasażerów samodzielnie wydostało się z pojazdu. Na miejsce skierowano dwa śmigłowce i 14 karetek, a poszkodowanych przewieziono do czterech szpitali: w Kesckemecie, Segedynie, Kiskunhalas i Szentes. Poważniejsze obrażenia odniosły trzy osoby, w tym chłopiec w wieku około pięciu lat. Pozostałe 42 osoby też przewożono do szpitali na badania i obserwację. Według informacji służb wojewody śląskiego większość z grupy, która podróżowała autokarem, to mieszkańcy woj. śląskiego, m.in. Bielska-Białej, Tychów i Żywca, a także m.in. kilka osób z Lublina. Polski autokar z tyską rejestracją z nieustalonych na razie przyczyn zjechał do przyautostradowego rowu. Początkowo podawano, że wypadek miał miejsce ok. godz. 2.30; potem węgierska policja zweryfikowała, że nastąpił ok. godz. 6. Według węgierskiej policji moment wypadku miała nagrać kamera samochodu jadącego za autokarem.