"Rzeczpospolita" napisała dziś w wydaniu internetowym, że materiał genetyczny pobrany przez ginekologa od kobiety, która oskarżyła prezydenta Olsztyna o gwałt należy faktycznie do Czesława M.. - Wyniki badań wykazały co się naprawdę stało. Nie było innej możliwości ani innej wersji zdarzenia - powiedziała kobieta. Podkreśliła, że linia obrony prezydenta mająca na celu podważenie jej wiarygodności to jego wybór. - Musi się jakoś bronić - oceniła pokrzywdzona. Od połowy marca M. przebywa w białostockim areszcie pod zarzutem zgwałcenia ciężarnej urzędniczki oraz molestowania seksualnego kilku kobiet. Według prasy prezydent przyznał podczas przesłuchania w prokuraturze, że utrzymywał stosunki seksualne z urzędniczką, ale działo się to za obopólną zgodą. W prokuraturze miał dokładnie opisać śledczym dzień, w którym miało dojść do gwałtu. Dowodził, że kobieta odbyła z nim stosunek seksualny, a jego nasienie połknęła. Jak podała "Rzeczpospolita" wyniki badań jakie zleciła prokuratura wykazały, że materiał genetyczny zabezpieczony przez lekarza ginekologa, do którego zgłosiła się pokrzywdzona wykazał, iż jest to nasienie M. W próbce nie ma natomiast śladów śliny. Przeczy to wersji M., że kobieta miała połknąć nasienie. Zdaniem prokuratora cytowanego przez "Rzeczpospolitą" dowodzi to, iż wyjaśnienia M. nie są wiarygodne. Na korzyść pokrzywdzonej przemawiają także zeznania lekarza ginekologa i położnej, do których tuż po gwałcie zgłosiła się pokrzywdzona.