Bondaryk pracował wówczas w Polskiej Telefonii Cyfrowej (operatorze sieci Era), gdzie odpowiadał m.in. za ochronę informacji niejawnych. Spółka miała drogie, specjalistyczne urządzenia służące do wykrywania podsłuchów. - Taka firma jak Era prowadzi różne interesy. Czasem, gdy planowano wyjazdowe posiedzenie zarządu albo poufne negocjacje, wysyłani byli wcześniej specjaliści z aparaturą i sprawdzali wskazane pomieszczenia - tłumaczy "Newsweekowi" jeden z pracowników Ery. Według informacji "Newsweeka" Krzysztof Bondaryk zlecił dwóm podwładnym sprawdzenie, czy w kancelarii adwokata Władysława H. są zainstalowane pluskwy. - W PTC są polecenia wyjazdu i jego rozliczenia - mówi informator "Newsweeka". Operację w kancelarii Władysława H. potwierdzają też zeznania i dokumenty zgromadzone przez prokuraturę w śledztwie dotyczącym wycieku tajnych informacji z Ery. Dlaczego H. obawiał się podsłuchów? Czy dlatego, że prokuratura i Centralne Biuro Śledcze intensywnie się nim interesowały? H. jest jednym z oskarżonych w aferze korupcyjnej w suwalskim wymiarze sprawiedliwości. Ciąży na nim także zarzut próby porwania oraz gróźb karalnych kierowanych pod adresem byłej współpracownicy, która wiedziała wiele o jego działalności. W związku z tymi sprawami H. spędził kilka miesięcy w areszcie. "Newsweek" zapytał Bondaryka, czy wysyłał specjalistów od podsłuchów do mecenasa H. i czy wiedział o toczącym się śledztwie w jego sprawie. Szef ABW nie odpowiedział na żadne z tych pytań. Z informacji, jakie "Newsweek" uzyskał w białostockiej prokuraturze, wynika, że śledztwo w sprawie H. wszczęto 18 maja 2005 r., zarzuty postawiono mu 12 października 2005 r., zaś akt oskarżenia trafił do sądu w Łomży 9 maja 2006 r. W czasie wizyty speców od pluskiew mecenas H. był więc już pod lupą organów ścigania. Co na to ABW? Rzeczniczka Agencji mjr Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska w liście do redakcji napisała: "Agencja oświadcza, iż nie udziela informacji na temat prywatnego życia pana Krzysztofa Bondaryka". Pełnomocnik prawny Bondaryka miał niewiele więcej do powiedzenia. Choć pytania wysłaliśmy do niego dwukrotnie w odstępie półtora miesiąca, otrzymaliśmy jedynie pisma zawierające wywody o braku staranności dziennikarskiej. Władysław H. to były prokurator i wieloletni bliski znajomy Bondaryka, a zarazem adwokat jego brata. Gdy w pierwszej połowie lat 90. Bondaryk stanął na czele białostockiej delegatury UOP, Władysław H. został tam prawnikiem. Gdy Bondaryk został wiceszefem MSWiA w rządzie Jerzego Buzka, mianował H. na stanowisko szefa kluczowego departamentu koncesji. Mecenas H. odmówił nam odpowiedzi na pytania w sprawie podsłuchów. Oświadczył jedynie, że prosił różne osoby o sprawdzenie użytkowanych przez siebie pomieszczeń.