Poseł PO z komisji ds. nacisków i kandydat na jej nowego szefa Sebastian Karpiniuk, również uważa, że tego typu przypadki traktowania prokuratury miały miejsce w czasach rządów PiS. Wenderlich oraz inny poseł Lewicy Tomasz Kamiński zaprezentowali podczas wtorkowej konferencji prasowej w Sejmie dokument wewnętrzny struktur PiS z powiatu gnieźnieńskiego pt. "Analiza jakości współpracy z organami administracji publicznej w odniesieniu do potrzeb lokalnej społeczności na szczeblu powiatu". Materiał, pod którym podpisał się szef PiS w Koninie i poseł tej partii Witold Czarnecki, analizuje zatrudnienie w różnych instytucjach na szczeblu powiatu od biblioteki publicznej po hufce pracy, w tym także w policji i prokuraturze rejonowej. - W prokuraturze nie nastąpiły żadne zmiany. Nagminne jest umarzanie śledztw w sprawach dotyczących działaczy SLD i osób związanych lokalnym układem biznesowo-towarzyskim. Niezbędna jest zmiana na stanowisku prokuratora rejonowego - napisano w dokumencie cytowanym przez posłów Lewicy. Według Wenderlicha z analizy PiS wynika, że stanowisko prokuratora rejonowego uznano za "stanowisko partyjne" i uważano, iż powinien on "podlegać zmianie, jeśli zmienia się władza rządowa". - Nic dziwnego, że musiały powstać dwie komisje - komisja do spraw wyjaśnienia śmierci Barbary Blidy i komisja do spraw wyjaśnienia nacisków ówczesnej władzy pochodzącej z tak zwanej IV Rzeczypospolitej na wymiar sprawiedliwości i służby specjalne - stwierdził Wenderlich. Jego zdaniem skoro stanowisko prokuratora rejonowego PiS uznał za "stanowisko nomenklaturowe", to "wiele do zrobienia" w tej sprawie może mieć komisja ds. nacisków. W opinii Wenderlicha podobnie mogło być również w pozostałych kilkuset powiatach w całym kraju. Wenderlich uważa, że komisję ds. nacisków powinny zainteresować informacje z dokumentu PiS. - Bo powiatów jest kilkaset, nie tylko gnieźnieński, czy w powiatach tych również uznano, że stanowisko prokuratora rejonowego jest to stanowisko nomenklaturowe - zaznaczył. Posłowie Lewicy odnieśli się też do części dokumentu poświęconej analizie potencjału kadrowego struktur powiatowych PiS. Według dokumentu, "wśród działaczy PiS stosunkowo niewielka część legitymizuje się wyższym wykształceniem". - Rzadko dysponują doświadczeniem w zarządzaniu, ponieważ w Gnieźnie ogromna większość istotnych stanowisk jest w rękach SLD. Brak widocznych zmian personalnych w organach administracji publicznej zniechęca do zdecydowanego opowiedzenia się po stronie PiS - napisano w analizie. - Było takie powiedzenie - "nie matura, lecz chęć szczera...". Ten dokument to oddaje i pokazuje prawdziwe, wewnętrzne oblicze Prawa i Sprawiedliwości i IV Rzeczypospolitej - ocenił Kamiński. Według posła PiS Witolda Czarneckiego zarzuty Lewicy to "nonsens". - To wewnętrzna analiza sporządzona dla moich potrzeb jako szefa partii w okręgu - tłumaczył Czarnecki . Jak dodał, jako szef okręgu powinien wiedzieć jak najwięcej o sytuacji, jaka w nim panuje i ten dokument miał mu w tym pomóc. - Można jedynie dyskutować, czy analiza została zrobiona dobrze czy źle - podkreślił. Poseł zaprzeczył, jakoby dokument zawierał listę osób, które należy usunąć ze stanowisk. Karpiniuk przyznał, że nie dziwi go treść dokumentu PiS. - Ja wprost uzyskiwałem na posiedzeniach komisji informacje, że była kłótnia wśród parlamentarzystów PiS, kto ma być prokuratorem apelacyjnym, bodajże w Podlaskiem, wprost rozmawiano o tym, kto będzie lepiej reprezentował interesy PiS - podkreślił poseł PO. Według niego, sprawa warta jest zbadania i mogłaby zostać ujęta w raporcie końcowym z prac komisji ds. nacisków. - Można byłoby użyć to w raporcie końcowym jako egzemplifikacja pewnego rodzaju patologii, jakie miały miejsce - uważa Karpiniuk.