Przypomnijmy, że kwestia zarobków w NBP stała się przedmiotem debaty za sprawą współpracowniczek prezesa NBP Adama Glapińskiego: szefowej departamentu komunikacji i promocji, byłej radnej PiS, Martyny Wojciechowskiej oraz dyrektor gabinetu prezesa Narodowego Banku Polskiego Kamili Sukiennik. Według "Gazety Wyborczej" Wojciechowska zarabia w NBP ok. 65 tys. złotych miesięcznie, NBP dementuje tę kwotę i zaznacza, że jest ona niższa. NBP odmawia jednak ujawnienia wynagrodzeń Wojciechowskiej i Sukiennik, natomiast prezydent Andrzej Duda powiedział: "Siatka płac w Narodowym Banku Polskim to nie jest decyzja pana prezesa Adama Glapińskiego, to są decyzje, które były podjęte w czasach, kiedy swoją kadencję jako prezes Narodowego Banku Polskiego miał pan profesor Belka i to jest coś, co pan profesor Glapiński, przychodząc do Narodowego Banku Polskiego, jako jego prezes, zastał i to jest cały czas na tym samym poziomie". Według "Wydarzeń" Polsatu prezydent minął się z prawdą w odniesieniu do stanowiska Wojciechowskiej. Jak ustalili reporterzy, w czasach Marka Belki dyrektor komunikacji zarabiał maksymalnie 23 tys. złotych brutto miesięcznie, licząc z premiami. "Nawet na stanowiska dyrektorskie to jest wysoka kwota i to znacznie więcej niż by u mnie zarobiła" - w ten sposób rzekome zarobki Wojciechowskiej komentował sam Marek Belka. Tymczasem w środę na specjalnej konferencji prasowej NBP zaprzeczył, by Wojciechowska zarabiała 65 tys. złotych. Przyznano, że może zarabiać więcej niż inni dyrektorzy, jednak żadna kwota nie padła. Przedstawiciele NBP oświadczyli, że średnie wynagrodzenie brutto na stanowisku dyrektora wynosi w 2018 roku 36 308 zł brutto, mniej niż w czasach Belki.