Zarząd Główny Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich oraz przedstawiciele jego oddziałów regionalnych w przesłanym PAP w poniedziałek oświadczeniu wyrazili oburzenie agresywnym zachowaniem Niesiołowskiego wobec Ewy Stankiewicz 11 maja na terenie Sejmu. "Było to ewidentne złamanie zasad regulujących relacje polityk-dziennikarz w każdym demokratycznym państwie" - napisano w oświadczeniu. Według SDP Niesiołowski nie tylko do tej pory nie przeprosił Stankiewicz, ale także obraził w swoich wypowiedziach kolejnych dziennikarzy krytycznych wobec władzy. "Oczekujemy od marszałka Sejmu wyciągnięcia konsekwencji dyscyplinarnych wobec posła Niesiołowskiego oraz apelujemy do kolegów dziennikarzy, by nie traktowali Stefana Niesiołowskiego jako równorzędnego uczestnika debaty publicznej, dopóki nie przeprosi za swoje zachowanie i nie wycofa się ze swoich słów" - czytamy w oświadczeniu. 11 maja podczas prowadzonej przez związkowców blokady dokumentalistka Ewa Stankiewicz (autorka m.in. filmu "Solidarni 2010") filmowała posła PO Stefana Niesiołowskiego, mimo że mówił, by tego nie robiła. "Won stąd" - rzucił Niesiołowski do Stankiewicz i odepchnął kamerę. Niesiołowski później w Radiu ZET tak relacjonował przebieg wydarzeń: "odsunąłem kamerę od twarzy - mało mi zębów nie wybiła, była niezwykle natrętna, agresywna, napastliwa. (...) Nie dotknąłem pani Stankiewicz. 20 minut nękała mnie tą kamerą, w końcu odsunąłem tę kamerę ręką. Nie bardzo wiem, na czym polega przestępstwo". Pytany, czy zrzeknie się immunitetu, odparł: "oczywiście, natychmiast". Przyznał zarazem, że jego słowa "won stąd" skierowane pod adresem dziennikarki nie były eleganckie. Stankiewicz zaprzecza wersji zdarzeń przedstawionej przez Niesiołowskiego. Według niej nie miało miejsca wcześniejsze chodzenie za Stefanem Niesiołowskim przez 20 minut. "Już po kilku sekundach od nawiązania z nim pierwszego kontaktu jest wobec mnie agresywny, a po niecałych 40 sekundach atakuje mnie fizycznie, co w całości, bez cięć montażowych, zostało opublikowane w internecie. Przed podejściem do Stefana Niesiołowskiego filmowałam w ogólnym planie z odległości kilkudziesięciu metrów posłów zgromadzonych na dziedzińcu sejmowym, w tym Stefana Niesiołowskiego, przez ok. 40 sekund" - napisała w swoim Stankiewicz. Niesiołowskiego skrytykował premier Donald Tusk uznając, że jest to zachowanie nie do zaakceptowania. Mówił, że zwróci się do posła, by "bez żadnych dwuznaczności, kategorycznie przeprosił się (z Ewą Stankiewicz) i zapewnił, że nigdy więcej zachowywać się tak nie będzie". W tej sprawie zawiadomienie do śródmiejskiej prokuratury złożyło PiS. Niesiołowski jest oskarżany przez PiS o to, że: dopuścił się groźby karalnej - zniszczenia mienia - kamery; naruszył nietykalność cielesną dziennikarki, a także uniemożliwiał jej wykonywanie czynności zawodowych. PiS wnioskuje też o odwołanie Niesiołowskiego ze stanowiska szefa sejmowej komisji obrony narodowej.