"Mamy kilka aut do wyboru. Który by pan chciał, bo po panu Sawickim nie może pan dostać limuzyny, bo on jeszcze trzy miesiące będzie ją miał. A musimy panu coś dać" - usłyszał kandydat na ministra w słuchawce telefonu. Kalemba dopytywał, czy służbowy samochód na pewno będzie czarny. Potem z całej gamy samochodów wybrał audi. Gdy usłyszał jednak, że auto ma "roczny przebieg", zaczął kręcić nosem. I wybrał skodę superb prosto z fabryki. Zażyczył sobie welurowych foteli, elektronicznie podnoszonego bagażnika i nawigacji GPS aż za 15 tysięcy złotych. Zapytany na koniec, czy szukać mu kierowcy, czy też zatrudni "swojego człowieka", nowy szef resortu rolnictwa poprosił o czas do namysłu.