"Ten wynik to żółta kartka dla Platformy Obywatelskiej, ale sukces PiS też nie jest oszałamiający" - mówi PAP politolog Jarosław Flis z Uniwersytetu Jagiellońskiego.Zwraca uwagę, że oba ugrupowania koalicyjne - PO z PSL - uzyskały razem poparcie 44 proc. Tymczasem ugrupowania opozycyjne, które przekroczyły próg wyborczy, otrzymały tylko ok. 40 proc. "Gdyby te wyniki przełożyły się na wynik sejmowy, koalicja PO-PSL utrzymałaby się przy władzy" - mówi Flis. Jego zdaniem również układ władzy w sejmikach po tych wyborach prawdopodobnie się nie zmieni, w większości nadal będzie rządzić PO z PSL. PiS może przejąć władzę w Małopolsce i na Podkarpaciu. "Oczywiście za pozostanie w koalicji z PSL Platforma będzie teraz musiała ludowcom sporo więcej zapłacić, niż dotąd" - zaznacza. Zdaniem Flisa bardzo dobry wynik PSL w wyborach do sejmików nie przełoży się jednak na wynik ludowców w wyborach parlamentarnych - w wyborach samorządowych, a zwłaszcza w wyborach do sejmików ludowcy mają zawsze bardzo dobry wynik, choć akurat w tym roku jest on lepszy niż np. cztery lata temu i wcześniej - zwraca uwagę Flis. Wyjątkowo słaby, jego zdaniem, jest natomiast wynik SLD. "Okazuje się, że ci wyborcy, którzy kiedyś odpłynęli do Ruchu Palikota, wcale tak łatwo nie wracają. Prędzej przerzucą się na poparcie PO niż SLD" - ocenia Flis. Wynik tych wyborów może też, jego zdaniem, postawić pytania o przywództwo na lewicy. Powrót Millera, jak się okazało, nie przyniósł bowiem takich efektów, jakich oczekiwano, jednocześnie na lewicy nie widać teraz nikogo innego, kto nadawałby się na przywódcę. Według sondażu Ipsos w wyborach samorządowych w sejmikach PiS uzyskało 31,5 proc. głosów, PO - 27,3 proc., PSL - 17 proc., a SLD - 8,8 proc.