- Wynikiem bezpiecznym dla obecnego prezydenta byłoby poparcie na poziomie 44-45 proc. Wtedy mógłby być niemal pewny reelekcji. Tym bardziej, że nie możemy założyć, iż zdecydowana większość wyborców Krzysztofa Bosaka, którzy w sensie powinowactwa politycznego i poglądów są najbliżej wyborcom PiS-u, odda głos właśnie na Dudę - mówi prof. Konarski. - Kampania przed II turą nie będzie spokojna, ponieważ walka o głosy wyborców tych kandydatów, którzy odpadli stanie się niesłychanie rozemocjonowana - uważa politolog. Jak mówi prof. Konarski, największym zaskoczeniem jest niewątpliwie wynik Władysława Kosiniaka-Kamysza, którzy został zdystansowany nawet przez Roberta Biedronia. - To pokazuje, że w polskich warunkach kampania oparta na rzeczowej argumentacji i na niechęci do stosowania apelu o charakterze emocjonalnym, nie ma sensu. Jak widać, jesteśmy społeczeństwem, które lubi rozemocjonowanych polityków, a spokój nie procentuje - dodaje. Zdaniem prof. Konarskiego, to może mieć również negatywny wpływ na przywództwo Kosiniak-Kamysza w jego partii. Ekspert wskazuje na błąd Trzaskowskiego - Andrzej Duda był, używając języka młodzieżowego, mega rozemocjonowany, zbliżając się nawet nieraz do granicy pewnej śmieszności, gdy krzyczał i machał rękami, nie zawsze w sposób zgodny z argumentacją, którą przytaczał - mówi prof. Konarski. - Trzaskowski też był rozemocjonowany i w jego przypadku trochę za długo trwało powtarzanie głównego hasła, że "mamy dość". Natomiast stosunkowo za późno przeszedł do argumentów o charakterze czysto merytorycznym, uważam to za błąd. Wynik nie jest zły, szczególnie dla niego w sensie indywidualnym, znacznie gorszy dla aspiracji Platformy jako zaplecza Trzaskowskiego. Jak mówi politolog, przed II turą Duda i Trzaskowski muszą uczynić elementy programowe bardziej wyrazistymi - w taki sposób, aby dać jasny przekaz nie tylko swoim dotychczasowym wyborcom, ale i tym, których będą chcieli przeciągnąć na swoją stronę.