Takich wyborców, jak podało Ministerstwo Cyfryzacji, jest prawie 400 tys. (dokładnie 389 616). Dopisali się do spisu z różnych powodów, najczęściej praktycznych - w okresie wakacyjnym przebywali akurat poza miejscem zamieszkania i tam zamierzali oddać głos w wyborach. Problem w tym, że nie wszyscy zdawali sobie sprawę, iż dopisanie do spisu wyborców jest od razu na dwie tury. Jeśli zatem ktoś był na urlopie i w tym czasie głosował daleko od domu, to w najbliższą niedzielę ma prawo iść na wybory tylko w tym samym miejscu. Jest jedno rozwiązanie - jeśli ktoś zamiesza głosować w innym miejscu niż w I turze, może pobrać zaświadczenie o prawie do głosowania. Co ważne - może je otrzymać jedynie w urzędzie gminy (osobiście, nie online), gdzie było się dopisanym do spisu w I turze. Termin to 10 lipca, czyli piątek przed wyborami. Przypomnijmy też, że dzięki takiemu zaświadczeniu możliwe jest oddanie głosu w dowolnym obwodzie w kraju, za granicą lub na polskim statku morskim. Jak mówi Wojciech Hermeliński, były przewodniczący PKW i były sędzia Trybunału Konstytucyjnego, większość z wyborców, którzy głosowali poza miejscem zamieszkania, nie wiedziała, że "musi w tym samym miejscu głosować w II turze, bo nie została przed takim niebezpieczeństwem stosownie ostrzeżona". "Liczyłbym na ponowne przejrzenie prawa i - o ile to możliwe - zmianę lub przyjęcie takiej uchwały PKW, która umożliwiłaby głosowanie jak największej rzeszy Polaków" - mówi sędzia w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".