Wicepremier była w środę po południu (1 lipca) gościem Radia Gdańsk. Zapytana o możliwy wynik wyborów prezydenckich, minister powiedziała, że "chciałaby, by ten wynik był jednoznaczny, by potwierdził się wynik pierwszej tury i żeby zwycięzcą niekwestionowanym był pan Andrzej Duda". "Ale wiemy, że ten sprint musimy wykonać bardzo intensywnie, tutaj nie ma czasu na przerwy, ponieważ obaj zawodnicy są mocno zdeterminowani" - dodała. Zapytana, czy - jako polityk Porozumienia, nie żałuje, że do wyborów nie doszło jednak 10 maja, Emilewicz oceniła, że "to już prehistoria". Podkreśliła, że w przesunięciu daty wyborów chodziło o "niegotowość, niezdolność - i prawną i organizacyjną - do przeprowadzenia tych wyborów w trybie korespondencyjnym 10 maja". "Na to wskazywało wielu ekspertów, że po prostu mielibyśmy bardzo poważne trudności z przeprowadzeniem ich i były bardzo duże obawy, czy te wybory nie byłyby potem kwestionowane" - mówiła. "Jesteśmy na początku lipca, po pierwszej turze, zdecydowanym faworytem jest pan prezydent Andrzej Duda i mam nadzieję, że z tym dobrym wynikiem spotkamy się na wieczorze wyborczym 12 lipca" - dodała. O wskaźniku skrajnego ubóstwa Wicepremier została też poproszona o ocenę, jak w br., ze względu na pandemię, może wyglądać wskaźnik skrajnego ubóstwa (w 2018 roku obejmował on nieco ponad 5 proc. społeczeństwa, a w 2019 r. dotyczył 4,2 proc.). "Monitorujemy to bardzo uważnie" - powiedziała, podkreślając, że wskaźnik ten bardzo wyraźnie "pokazuje rozwój cywilizacyjny społeczeństwa". "Pandemia na pewno będzie miała wpływ na wiele wskaźników gospodarczych, ale tutaj wiele pytań było stawianych - czy nie powinniśmy zawiesić transferów społecznych takich jak 500 plus, takich jak te programy dodatkowe wsparcia dla emerytów? Tu odpowiedź musi być jednoznacznie negatywna. Transfery muszą być utrzymane po prostu, chociażby właśnie dlatego, żeby utrzymać ten dobry trend" - powiedziała. "Jeśli podstawą wzrostu gospodarczego przez to ostatnie lata ciągle była konsumpcja, to utrzymanie tych transferów jest także potrzebne po to, aby ten algorytm wzrostu w Polsce nie osłabł. Przy równoczesnym wsparciu inwestycji oczywiście, ale one (programy socjalne) są bardzo, bardzo dla nas potrzebne" - dodała. Emilewicz zaznaczyła, że w tym roku można "zapomnieć o budżecie zrównoważonym". "Nie jesteśmy jedynym państwem w Europie, które dzisiaj pracuje nad zmianą stabilizacyjnej reguły wydatkowej, bo to nie jest czas - jak mówi wielu ekonomistów - na oszczędzanie. To jest ten moment, kiedy ta gotowość do zapożyczenia się na najbliższe lata powinna być właśnie po to, żebyśmy nie musieli się zastanawiać, czy ubóstwo w Polsce wzrośnie w kolejnych latach. Dzisiaj, według wszystkich danych, które posiadamy patrzymy z umiarkowanym jednak optymizmem i także te wskaźniki dotyczące ubóstwa nie powinny się zmienić" - powiedziała. Bezrobocie wzrośnie? Poproszona o ocenę, jak - w obliczu pandemii, może wyglądać kwestia poziomu bezrobocia w Polsce, Emilewicz powiedziała, że istotnym momentem w tej sprawie będzie lipiec, bo z końcem czerwca kończy się część programów pomocowych z tarcz antykryzysowych. Minister dodała, że są jednak "przesłanki ku temu, by patrzeć raczej z optymizmem, że ten pacjent odpięty od respiratora powoli wstaje z łóżka i zaczyna się poruszać samodzielnie". Wyjaśniła, że tej optymistycznej przesłanki dopatruje się w centralnej ewidencji informacji o działalności gospodarczej, w której zarejestrowani są najmniejsi polscy przedsiębiorcy. "Ten czujnik zareagował bardzo szybko 11 marca, czyli wtedy, kiedy ogłosiliśmy kwarantannę narodową - wtedy z dnia na dzień zniknęło 40 tys. firm - zostało zawieszonych bądź wyrejestrowanych. Mniej więcej od dwóch, trzech tygodni wróciliśmy do poziomu sprzed 11 marca, a dziś możemy już powiedzieć, że tych zarejestrowanych działalności jest kilkanaście tysięcy więcej niż 11 marca. To oznacza, że ci najmniejsi, którzy też przecież korzystali z tarczy (...), oni dzisiaj z powrotem wracają na rynek" - podkreśliła. "To jest najlepszy czujnik działalności gospodarczej w Polsce, kiedy okazuje się, że zamówienia są, że jest dla kogo realizować zlecenia" - podkreśliła, dodając, że np. polski przemysł meblarski "koryguje w górę swoje plany finansowe z maja, bo okazuje się, że zamówienia wracają". "Jeśli w poszczególnych segmentach usługowych też te korekty następują, to to pozwala mi wierzyć, że w lipcu, sierpniu nie będziemy mieli do czynienia z masową falą zwolnień" - podkreśliła. Emilewicz dodała, że w kwietniu zakładano nawet 10-proc. bezrobocie. "Dzisiaj ono wynosi 6 proc., to jest ok. 100 tys. nowo zarejestrowanych bezrobotnych, więc naprawdę wydaje się, że te wskaźniki powinny się na takim poziomie utrzymać" - dodała. "Już nie ryba, ale bardziej wędka" Emilewicz, pytana o to, czy w razie wzmożenia jesienią epidemii, polskie firmy mogłyby liczyć na podobną, jak w przypadku wiosennej, pomoc rządu, przypomniała, że "całkowity wolumen aktualnego wsparcia to około 100 mld zł". "Natomiast my staramy się - patrząc w przyszłość - raczej dostarczać już teraz innego rodzaju kapitału. Już nie ryba, ale bardziej wędka. Stąd fundusz zapowiedziany przez pana prezydenta i realizowany już ustawowo - rządowy fundusz inwestycji lokalnych. To jest dodatkowe 6 mld złotych, które trafi do gmin i powiatów. Głównie po to, aby gmina i powiat nie wstrzymały inwestycji" - powiedziała. Dodała, że "to są te inwestycje, która trafiają na najbardziej lokalny rynek". Wyjaśniła, że np. remonty niewielkich odcinków dróg "wykonują naprawdę lokalne firmy". "To jest też realne podtrzymanie pulsu gospodarczego" - powiedziała, przypominając, że nawet w momencie największych ograniczeń związanych z pandemią, w Polsce nie zamknięto niektórych sektorów gospodarki, w tym budownictwa. "Naszym zadaniem jest teraz dostarczanie takich instrumentów, które sprawią, że w tych sektorach odpowiadających i za miejsca pracy, i za inwestycje, to tętno nie spadnie" - podkreśliła, dodając, że temu celowi ma służyć także bon turystyczny.