Jego zdaniem notowania PO w kolejnych miesiącach będą zależeć od postawy duetu Bronisław Komorowski-Ewa Kopacz, a notowania PiS od wyważenia linii radykalnej i umiarkowanej. Gdula przyznaje w rozmowie z PAP, że druga tura wyborów na prezydentów miast nie przyniosła wielkich niespodzianek. Do największej doszło we Wrocławiu, gdzie Rafał Dutkiewicz wygrał, ale minimalnie. Niemniej, zaznacza Gdula, Platforma potwierdziła, że jest w stanie nadal zwyciężać z PiS. "Jednak sam fakt, że w wielu miastach odbyły się drugie tury, a kandydaci PiS przekroczyli poparcie 30 procentowe, pokazuje, że PO słabnie i sytuacja polityczna do pewnego stopnia jest otwarta" - mówi socjolog. Jego zdaniem to dowód, że ludzie są trochę zmęczeni rządami PO, która nie może już liczyć na oczywistą przewagę nad PiS. Dalsze notowania obu partii oraz wyniki przyszłorocznych wyborów prezydenckich i parlamentarnych zależą od dwóch czynników - uważa Gdula. Po pierwsze od dalszej linii politycznej PiS. Jeżeli partia Jarosława Kaczyńskiego będzie nadal głosić tezę o sfałszowanych wyborach, będzie to dla niej ryzykowane - mówi Gdula. Bo co prawda będzie to mobilizować twardy elektorat, wyciągać ludzi na ulicę i podgrzewać emocje, ale jednocześnie spychać PiS do narożnika i zniechęcać bardziej umiarkowany elektorat, bo - jak podkreśla - tezę o sfałszowanych wyborach trudno będzie potwierdzić. "Chyba, że np. na wybory prezydenckie PiS będzie miał dwie twarze. Kaczyński będzie prezentował gniew ludowy, a z drugiej strony Andrzej Duda będzie głosem rozsądku" - mówi Gdula. "To ryzykowna gra, ale z perspektyw PiS warta podjęcia" - dodaje. Z kolei stopnień "zmęczenia" rządami PO może jego zdaniem zależeć od postawy dwóch realnych liderów tego ugrupowania - Bronisława Komorowskiego i Ewy Kopacz. "Jeżeli będą się zachowywać tak nieporadnie, jak w czasie ostatniego kryzysu wyborczego, wyborcy PO będą się po prostu wstydzili oddać na nich głos" - ocenił.