Jak poinformował konsulat, od poniedziałku do soboty włącznie będzie możliwość nie tylko korespondencyjnego, lecz także bezpośredniego dostarczania pakietów wyborczych do siedziby placówki na Manhattanie. We wszystkie dni robocze można to uczynić w godzinach urzędowania, a w sobotę 11 lipca - od godziny 7 do 21. Druga tura wyborów prezydenckich odbędzie się w placówkach dyplomatycznych RP w Stanach Zjednoczonych o dzień wcześniej niż w Polsce, czyli właśnie 11 lipca. Rekordowa frekwencja W najliczniejszych skupiskach Polonii amerykańskiej, zgromadzonych w okręgach konsularnych Nowego Jorku i Chicago, do list wyborców dopisało się rekordowo wiele osób. W Nowym Jorku liczba wyborców, po doliczeniu pięciu tysięcy wyborców zgłoszonych do głosowania w drugiej turze, przekroczyła łącznie 18 tys. W Chicago wraz z dodanymi ok. 4,8 tys. wyborców elektorat polonijny liczy 17,5 tys. osób. Mimo wysokiej frekwencji, nie wszyscy Polacy mogli skorzystać z prawa do głosowania korespondencyjnego w pierwszej turze wyborów. Związane z epidemią koronawirusa zakłócenia w pracy amerykańskiej poczty spowodowały, że niektórzy albo nie otrzymali pakietów wyborczych, albo dostali je zbyt późno. Obecnie mają wybór - mogą wysłać kartę do głosowania albo zanieść ją bezpośrednio do konsulatu. "Konsulat dobrze wywiązuje się ze swojego zadania, upewniając się, że każda osoba, która chce głosować, będzie miała na to szansę i nie zostanie ograniczona przeszkodami natury biurokratycznej czy technicznej. Zdajemy sobie sprawę z tego, że głosujemy w bardzo wyjątkowych czasach. Trudności były do przewidzenia" - powiedział działacz polonijny w Nowym Jorku Grzegorz Fryc. Jego zdaniem, w zaistniałej sytuacji konsulat nie tylko znalazł rozwiązanie, ale też wprowadził je w życie. Każdy wyborca ma teraz jednakowe warunki do głosowania i stoi w obliczu podobnych utrudnień - podkreślił. "Wielu moich przyjaciół było poirytowanych, że nie otrzymało pakietów na czas. Bardzo ich ucieszyło to rozwiązanie" - dodał Fryc. "Stawka wyborów jest wyższa niż kiedykolwiek" W podobnym tonie wypowiadała się mieszkająca w New Jersey Grażyna. Oceniła, że w tym roku głosy Polonii w Ameryce liczą się tym bardziej, że elektorat jest liczniejszy. "Poza tym, stawka głosowania jest chyba wyższa niż kiedykolwiek. To dobrze, że Polonia jest tego świadoma, a teraz każdy ma możliwość oddania głosu w taki lub inny sposób i współdecydowania o losach Polski" - przekonywała. Według zgromadzonych, we wszystkich konsulatach RP danych w Stanach Zjednoczonych zgłosiło się do udziału w wyborach łącznie ponad 46 tys. osób. Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski